Urodzony 9 sierpnia 1990 roku w Mielcu. W 2009 roku ukończył z wyróżnieniem I Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Konarskiego w Mielcu. Absolwent Państwowej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza I st. w Mielcu. Student polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Osiągnięcia:
- „Poetycki Exlibris“ Biblioteki Pedagogicznej w Rzeszowie Filia w Mielcu, w kategorii „Młodzież” oraz „Nagroda Publiczności” w kategorii „Młodzież” w finale III Ogólnopolskiego Turnieju Poetyckiego o „Srebrne Pióro” Prezydenta miasta Mielca (2007)
- Wyróżnienie w kategorii „Młodzież licealna” w II finale konkursu „Strzeż mowy ojców strzeż ojców wiary” (2007)
- Nominacja do nagrody w IV Ogólnopolskim i Polonijnym Turnieju Poetyckim o „Srebrne Pióro” Prezydenta miasta Mielca (2008)
- Główna nagroda w Powiatowym Konkursie py. „Wydajemy własną książkę” za: ‘dojrzałość przemyśleń, precyzję i niebagatelność w ujmowaniu prawd wiary, dobra i zła oraz norm ludzkiego życia w tomiku wierszy IUXTA CRUCEM TECUM STARE’ (2008)
- I Nagroda w kategorii „Młodzież licealna” w III finale konkursu „Strzeż mowy ojców strzeż ojców wiary” (2008)
- I miejsce w XXVIII Diecezjalnym Konkursie Recytatorskim w kategorii: „Najlepszy wiersz” (2009)


IN TE DOMINE SPERAVI
Tobie Panie zaufałem


Słucham Cię,
nawet gdy nic nie mówisz.

Uśmiecham się,
nawet gdy nie widzę Twojej Twarzy.

Szukam Cię,
nawet gdy wmawiam sobie, że Ciebie nie ma!

Kocham Cię,
nawet gdy wydaje mi się, że robisz mi krzywdę…


RTE DEUM LAUDAMUS
(Lamentacje Jasnogórskie)


Dewotka zaszlochana
w piersi się bije

Staruszki posadzkę całują

Dzieci adorują na skacząco

Młodzi oddają rytualne pokłony


Wśród szeptów modlitw
szmerów klęczących pątników
rozmarzonych turystów
chorych z nadzieją wbrew nadziei

Ty patrzysz na mnie
ja na Ciebie -
- i to nam wystarcza


Solus cum Deo Solo


Popatrz!!!
dotknij!!
podnieś!
pociesz


Kolejny raz żebrzę o miłość
uwagę
radę
pomoc
łaskę

Ale Ty Jesteś           w drugim człowieku
w powiewie wiatru
w pięknie gór

Wielbię Cię swą pobożną postawą
gdy sąsiadka patrzy
gdy babcia dostaje rentę
gdy czegoś mi potrzeba



Im głośniej krzyczę tym ciszej do mnie mówisz

W ciszy też przemawiasz

W ciszy pokazujesz mi moje prawdziwe oblicze


MÓWISZ a więc o mnie pamiętasz

Pamiętasz
a ja zapomniałem
że to TY jesteś Bogiem

 


 

„Dziękuję Ci, Panie”
(nie modlitewna modlitwa)


Dziękuję Ci, Panie…
… za to, że dałeś mi życie.
Dziękczynieniem moim jest to, że o nie dbam o nie.

Dziękuję Ci, Panie…
… za to, że mogę widzieć.
W zamian za to mój wzrok ucieka na rzeczy niedozwolone.

Dziękuję Ci, Panie…
… za to, że mogę słyszeć.
Dzięki temu wiem, kiedy do mnie Mówisz i wtedy tę Mowę mogę zagłuszyć.

Dziękuję Ci, Panie…
… za to, że mogę czuć.
Dziękczynieniem niech będzie to, że nie czuję Twojej obecności.

Dziękuję Ci, Panie…
… za to, że wybaczyłeś mi moje plugastwa.
W podziękowaniu przyjmij policzek wymierzony z podwojoną siłą moimi grzechami.

Dziękuję Ci, Panie…
… za oczekiwanie na mnie z otwartymi ramionami.
Z wdzięcznością odpłacam Ci moim zamkniętym sercem.

Dziękuję Ci, Panie…
… za łzy wylane nad losem [grzesznym] moim.
Podziękowaniem moim niech będzie obojętność na wołanie Twoje.

Dziękuję Ci, Panie…
… za to, że Jesteś!
W zamian za to ja cieszę się, kiedy wydaje mi się, że Ciebie nie ma.


Znalezione u współczesnego człowieka
(zaraz pod sercem, którego nie ma;
blisko duszy, której nie widać)


Ucieczka

Boże
tak bardzo chcę od Ciebie uciec
tak bardzo chcę się Ciebie pozbyć
wymazać z mojego życia

Chciałbym
uniknąć spojrzenia Twoich oczu
odepchnąć rękę wyciągniętą
z błogosławieństwem


ale nie mogę
bo tak bardzo mnie kochasz


Omnia Pro Christo
Wszystko dla Chrystusa


Upadnij 3 razy
żeby nauczyć się wstawać

Zamknij oczy
by móc widzieć sercem

Pytaj
lecz nie oczekuj łatwych odpowiedzi

Szukaj
ale u niejednego źródła

Dotykaj dna tylko po to
aby się od niego odbić

Zamknij się przed światem
by móc otworzyć się dla niego
na nowo

**********************
Wiem że spacerujesz w deszczu
by nie było widać twoich łez

ale naucz się żyć


Pielgrzym
(Per Crucem ad Lucem )
(Przez Krzyż do Światła)


„Jestem niewidomy”
wyszeptał chłopiec, którego
poprosiłem o szklankę wody

„Jestem niewidomy”
odrzekł młodzieniec, kiedy
wyciągnąłem rękę po chleb

„Jestem niewidomy”
powiedział starzec, którego
spytałem o drogę do Boga

*********************************

„Jestem niewidomy”
powiedziałem do człowieka
szukającego ŚWIATŁA



PAX HOMINIBUS BONAE VOLUNTATIS!
Pokój ludziom dobrej woli


Face to Face
(Chrystusie)


Patrzysz na mnie
Patrzę na Ciebie

Uśmiechasz się
Płaczę

Podnosisz rękę
Milknę

Podchodzisz bliżej
Uciekam

 









Urodziła się 22 stycznia 1925 roku w Górkach Mieleckich w powiecie mieleckim. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej ukończyła drugą klasę Gimnazjum w Mielcu, gdy wybuchła II wojna światowa. Po wojnie ukończyła Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego w Krakowie i tam również kurs pocztowy. Na poczcie w Mielcu pracowała 5 lat, a następnie - w Tuszowie Narodowym. W 1960 roku zatrudniła się w Gromadzkiej Bibliotece Publicznej w Tuszowie Narodowym, gdzie przepracowała 30 lat na stanowisku bibliotekarki. Na emeryturę przeszła w 1990 roku. Prezentowana w prasie regionalnej i na stronie Internetowej Grupy Literackiej „Słowo” w Mielcu, Jej wiersze trafiły do almanachów Grupy „Z podróży na wyspy słowa” i „W rytmie słowa”, a także do wydania pokonkursowego „Strzeż mowy ojców, strzeż ojców wiary”(2009). W roku 2009 ukazał się jej debiutancki tomik poezji „Kazał nam pisać”.


 

„Czas szybko mija”

Kwiatem i gwarem wokół nas dzwoni,
a życie biegnie na przełaj – wprost
nikt nie jest w stanie go dogonić,
choćby z poezji był pleciony most.

Z pośpiechu w skroniach ci dzwoni,
a serce trawi każdy ruch,
ujmij te kwiaty, śpiew, w swe dłonie
posłuchaj co mówi twój duch.

A on cię ostrzega, nie pracuj za wiele
miej czas dla siebie i dzieci,
o błogosławieństwo poproś w kościele
bo życie jak wietrzyk przeleci

 

Burza

Po cichym poranku, zroszonej zieleni
jakby baldachim wisiał nad drzewami,
i tylko szare odcienie kamieni
wróżyły światu, że coś się odmieni.

I rzeczywiście zrozumieć nie umie,
Nadeszła burza w ogromnym szumie
I w szale wyrywała drzewa sosnowe
Wszystko w ruinę zmienić gotowe.

I wielkie szkody poczyniła wszędzie,
Zerwane dachy, linie, złamane gałęzie,
Obron nas Boże, od burz, nawałnicy
I przywróć moc, święconej gromnicy.



Nadzieja

Jeszcze nie wszystko dla nas stracone,
Nie patrzmy w przyszłość łzawymi oczyma,
Jeszcze nadejdą dni szczęściem zwieńczone,
Wkrótce się przed nami uniesie kurtyna.

Idźmy do pracy, jesteśmy u siebie
Ci co jej nie mają, Boże spraw ten cud,
By wszyscy ją mieli , nie byli w potrzebie,
Niedługo staniemy u otwartych wrót.

To chwilowe załamanie naszej egzystencji
Na przełomie wieków, też bywały burze
Szanujmy się wzajemnie, nie czujmy pretensji
I do naszych przywódców, stojących na górze.

Przebaczmy uchybienia, sami to rozumią
Przez te kłótnie kraj w biedę staczają,
W takiej atmosferze rządzić nie umieją
A przyszłość oceni, jakie cele mają.


Ukochany

Tyś w mym sercu miłość rozniecił,
Tyś do żaru rozpalił mi tętna
I przyszłość jak słońcem rozświecił.
Ta noc będzie dla mnie pamiętna


Byłeś wówczas nad wyraz uroczy,
Całując zapewniałeś niezłomnie,
Księżyc całą swą tarczę wytoczył
Że kochasz mnie nieprzytomnie


Nazwałeś mnie lilią bez skazy
Bo jaśniały me lice dziewczęce
Chciałeś tulić mnie wiele razy,
Zapytałeś dlaczego ja milczę.


Wszystko wolno gdy ksiądz ręce zwiąże
A teraz mój drogi już żegnaj,
I teraz nie ulegnę, ma cnota orężem
Więc odejdź, nie wzniecaj mych pragnień.


Wspomnienie

Wspomnienie, smutny wdzięk dawności
Woń piwonii, róż i lawendy
Gwar rodzeństwa i przyjezdnych gości,
Przeszło echem i nie wiem którędy.

Czasem we śnie po imieniu wołam
Tulę się do taty, witam go cichaczem,
A już mamy powitać nie zdołam,
Bo rzewnym zalewam się płaczem.

Chciałam brata powitać rannego
Pod Monte Cassino – krwią nasączył ziemię –
Chciałam uścisnąć tułacza biednego
I powiedzieć: „dumna jestem z ciebie”.

Już niedługo i tam się spotkamy,
Podczas wojny nie dano nam prawa,
O losach ojczyzny wszyscy pogadamy
Zdobyliście wolność, nikt nie bił wam brawa!

 



 

 

Urodził się w 1948 roku, ukończył studia na Wydziale Instrumentalnym PWSM w Krakowie. Karierę muzyczną rozpoczął w 1966 roku jako członek rzeszowskiego zespołu „Rybałci” (z Antonim Kopffem), był stałym członkiem zespołu muzycznego Estrady Rzeszowskiej, występując z czołówką polskich piosenkarzy, m.in.: Anną German, Anną Jantar. W 1972 r. podjął pracę nauczyciela w klasach puzonu i fortepianu w PSM I stopnia im. M. Karłowicza w Mielcu. W 1972 r. założył i prowadził zespół wokalny „Limbus Fatuorum”, był też współzałożycielem ZPiT „Chorzelowianie” przy SOKiS w Chorzelowie.

Od wielu lat pisze wiersze oraz komponuje muzykę i aranżuje utwory, głównie dla prowadzonych zespołów, przygotowuje dzieci i młodzieży do konkursów lokalnych i ogólnopolskich.

Wydał: „Sto piosenek dla dzieci”, „O jesieni, jesieni”, „Muzyka kameralna puzonowa”, „Staropolskie kolędowanie” (Jasełka w czterech odsłonach), „Polskie kolędy i pastorałki w opracowaniu na kwartet puzonowy”, „Wiersze na każdą okazję”, „Wiersze dla przedszkolaków”, „Poezja śpiewana”, „Piosenki i przyśpiewki ludowe oraz pieśni okolicznościowe” i „Melodie piosenek i przyśpiewek ludowych oraz pieśni okolicznościowych”.

Wyróżniony m.in.: Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, Nagrodą Indywidualną Dyrektora Centralnego Ośrodka Pedagogicznego Szkolnictwa Artystycznego I stopnia i II stopnia za
szczególny wkład w rozwój edukacji artystycznej w Polsce, Nagrodą III stopnia Ministra Oświaty i Wychowania i Odznaką „Przyjaciel Dziecka”. W 2010 roku otrzymał brązowy „MEDAL ZASŁUŻONY KULTURZE "GLORIA ARTIS”

strona internetowa >>>


Życie

Co to jest życie? – Życie to wszystko,
Wszystko co gorzkie i wszystko co słone,
Czasami słodkie – ale jakże krótko.
Pragnienie czegoś – to co niespełnione.

Co to jest życie? – Godziny, minuty,
Dni i tygodnie, w końcu lata całe.
Wzloty, upadki, radości, zwątpienia,
Chwilami wielkie, w końcu śmiesznie małe.

Co to jest życie? - Jedna długa chwila,
Banalna farsa narzucona z góry.
To przeznaczenie. Chcesz czy nie – odgrywasz.
W myśl scenariusza po raz nie wiem który.

Co to jest życie? – Zadajesz pytanie,
Ktoś się uśmiechnie, ktoś rozłoży ręce,
Co to jest życie? – Życie to wszystko.
To, że się miotasz i klęczysz w podzięce.


Zadumanie

Dlaczego starość bywa taka smutna?
Choć srebrem wabi, mądrością zniewala,
Co jest przyczyną? – Czy niepewność jutra?
Może samotność śmiać się nie pozwala.

Dlaczego starość jest taka poważna?
Pełna cierpienia, pełna zatroskania.
Chyba wesoła byłaby mniej ważna,
Co ją krępuje i kto jej zabrania?

Dlaczego starość nie może być młoda?
Dlaczego ciągle jak gorączka pali?
Pokornie milczy – zrozumieć ją można,
Swą bezsilnością bez słowa się żali.


Zdrowie

I jeszcze jedna przechodzona grypa,
Znów się udało - już nie po raz pierwszy.
Szkoda ci pracy, nie żałujesz zdrowia,
Myślisz, że ciągle będziesz najmocniejszy.

Dbasz o samochód, lepiej niż o siebie,
Zmieniasz oleje, co najmniej raz w roku.
Sam u lekarza dziesięć lat nie byłeś,
Szkoda ci czasu, wolisz święty spokój.

I tak pomyśleć, trochę ruszyć głową,
To dureń z ciebie, oj, dureń mój stary,
Musisz zrozumieć, zdrowie najważniejsze,.
Nie samochody, ordery, fanfary.


Jak nie kochać jesieni

Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,
Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.
Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły,
Czekając na swych braci, za morze lecących.

Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.
Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,
Kojąc w twym słabym sercu, codzienne zgryzoty.

Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,
Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.
Chryzantemy pobieli, dla tych, których nie ma.
Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.

Jak nie kochać jesieni, siostry listopada,
Tego, co królowanie blaskiem świec rozpocznie.
I w swoim majestacie uczy nas pokory.
Bez słowa na cmentarze wzywa nas corocznie.


Odchudzanie

Będziesz się odchudzał – wszyscy dziś to robią.
Tylko w jaki sposób? - Nie chce ci się ćwiczyć.
A może po prostu – pogniewaj się z żoną,
Sam gotuj obiadki i żadnych słodyczy !

Kapuściana dieta – sąsiad podpowiada.
Ty lubisz kapustę, ale z goloneczką,
Gorącą, pachnącą, tłuściutką i świeżą,
Dobrze przyprawioną – do tego piweczko.

Mineralna woda rano i wieczorem.
Choć wściekły i głodny – będziesz jak paluszek.
Krawiec się ucieszy, więc pomyśl, czy warto.
Ty ten sam, choć inny – gdzie twój piękny brzuszek.

Radzę – przeproś żonę, coś za coś, mój drogi.
Nie ma nic za darmo na tym pięknym świecie.
Lepiej być puszystym, wesołym i zdrowym.
Ci, co na okładkach, niech będą na diecie.

 


Refleksja

Myślisz – wystarczy ścisnąć pięści,
Zapytać – po co nam to było?
Bo przecież my to nie ci pierwsi,
Innym przed nami też się śniło.
To, co wydaje nam się nowe,
Już oni dawno wymyślili,
Przed nimi trzeba chylić głowę,
Chcieli – nie mogli – dlaczego zwątpili?
Bo głową muru... i tak dalej,
Czas jego wieczną trwałość skruszy,
Bezsilność siły, bezsilność męki,
To wszystko leży nam na duszy.
I nie wystarczy ściskać pięści,
Palcami trochę ruszać trzeba.
Do życia mało tylko chęci,
Czasami jeszcze trzeba chleba.


Feralna trzynastka

Jutro trzynasty i piątek,
Na samą myśl cierpnie skóra,
Bo kiedy sobie przypomnę,
Ta oblana matura,
Złamana noga, zgubiony portfel,
W sądzie sprawa przegrana,
Muszę coś zrobić – wezmę L-4,
Z domu nie wyjdę od rana.

Gdy pod pierzyną – szczęśliwy cały,
Chcę przespać feralną trzynastkę,
Zamykam oczy, liczę barany,
Wiem, że na pewno nie zasnę.
Już po raz któryś dzwoni telefon!
Odbieram i pęka mi głowa,
Los mnie dosięgnął!!!
Zieńciu, już jestem,
Czekam na dworcu.
TEŚCIOWA.”


Moje miasto

Z dziesiątego piętra mojego wieżowca,
Wszystko obserwuję jak z lotu szybowca.
Domy, skwery, place, ulice i drzewa,
Kiedy patrzę z okna, duma mnie rozpiera.

To jest moje miasto, tu się urodziłem,
Tu wszystko jest dla mnie, tak bliskie, tak miłe.
To jest moje miasto, znam tu każdy kamień,
Zwyczajne dla innych, najpiękniejsze dla mnie.

Widzę stadion, szkołę, za szkołą - przedszkole,
A obok kawiarnia, duże parasole.
I budka z lodami, dalej pawilony,
Po prawej kościółek i rynek zielony.

Bo to moje miasto, rodzina tu mieszka,
Wujkowie, dziadkowie i ciocia Agnieszka.
Bo to moje miasto, gdy ktoś by mnie spytał,
Czy bym stąd wyjechał? – Przenigdy i kwita.

 

 


Marcin Niziurski



Urodził się w Warszawie w 1950 roku. Studia na warszawskiej ASP (grafika artystyczna w pracowni prof. Andrzeja Rudzińskiego) ukończył w 1977 roku. Trzykrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki. Pomysłodawca i organizator wielu wystaw, spektakli interdyscyplinarnych i plenerów. Uprawia malarstwo olejne i akrylowe, rysunek piórkiem i grafikę artystyczną. Jest autorem ponad stu wystaw indywidualnych w Polsce, Anglii, Australii, Austrii, Francji, Holandii, Japonii, Niemczech, Szwajcarii, Szwecji i na Słowacji; nadto brał udział w wielu wystawach zbiorowych. Jego obrazy, grafiki, rysunki, kompozycje przestrzenne znajdują się w kolekcjach prywatnych i muzeach wielu krajów europejskich oraz Australii, Argentyny, Egiptu, Japonii, Kanady, RPA, USA. Jest również pisarzem i publicystą (głównie krytyka artystyczna i tematyka turystyczna). Opublikował drukiem m. in. zbiór krótkich utworów prozatorskich „Ja” (wyd. Rewasz 1992) oraz powieść „Wszechświat” (wyd. Nowy Świat 2004).

adres internetowy  : Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
strona internetowa : www.mniziurski.free.art.pl


BAGATELKA – DRZEMKA I SŁOŃCE

Wczoraj, w samo południe
drogę sobie do domu skracając,
przemierzałem ściernisko.
Pod smukłym snopem słomy
dojrzałem pulchne słońce.
Leżało wygodnie na boku.
Drzemało.
Jakże było blisko!
Aż mi dech zaparło z wrażenia.

Jednak
rychło chrobot kroków
po rżysku
postawił je na nogi.
Spłoszyło się.
Pierzchło ze ścierni
w błękitne regiony,
żeby miotać bezkarnie
promienne obelgi
pod moim adresem.
Dogonić je,
zawrócić na pole,
zmusić,
by się opalało pospołu ze słomą
na kolor biało złoty
nie mogłem,
albowiem niebo obłoków było pozbawione.

Zatem
rozglądałem się wokół.
Sprawdzałem stogi
oraz snopki.
Omiatałem wzrokiem
nawet zwykłe wiechcie, wiązki, pojedyncze słomki,
by znaleźć,
by ujrzeć kolejne drzemiące,
choćby tylko jedno,
choćby i najmniejsze z istniejących
na tym polu
słońce...

 


CHMURA

Przyrzekłaś
mi
burzę,
wiosenko...

Pod wieczór chmura
– urocza istota
o różanej twarzy –
podeszła ku mnie falą bursztynową
tak nagle,
tak lekko,
że jej życiowy towarzysz
odziany w ciężkie niebo,
przecież niezdolny do pośpiechu
od chwili narodzin,
nadto już nie młodzian
otchłanny,
zadyszał się,
aż zszarzał z zazdrości.
Tych fluktuacji nade mną,
dziwów niespodzianych,
nie starczyło na burzę prawdziwą,
dlatego wielce delikatnie
wziąłem chmurę w oczy
i jąłem płonąć deszczem,
deszczem bursztynowym.
Teraz krążę
– złoty dym, złote krople –
po twym rozległym królestwie,
a ty klaszczesz w dłonie
i rozgrzana szepczesz:
jestem,
więc płoń,
płoń,
proszę...
jeszcze płoń,
jeszcze...


 

FURTKA

Dokoła
zamarły już krzewy,
w drzemkę zapadły drzewa,
zszarzały trawy i zioła,
zwietrzały tak niedawno jakże twarde słowa.
Witalna tu jest nadal tylko róża wiatrów,
które ogród nawiedzą niebawem gromadnie,
jak wróżył w środku lata mój przekupień czasem.
Ostre kolce krzaku
tak znacznie wystrzępiły sukienkę przestrzeni,
że na szycie, naprawy bieżące
nie starcza przędzy marzeń i wspomnień
ani zwyczajnej nitki, lnianej lub konopnej.
W dodatku warunki są nieodpowiednie.
Niemal od tygodnia pada nieprzerwanie.
Wprawdzie kapuśniaczek skrywa
mizerię codzienności,
lecz rozmywa odpowiedzialność
za ogród,
zazwyczaj chłonną jak gąbka,
stabilną niczym grunt
pod stopami.

Wieczór.
Jesteś na prowadzącej do ogrodu dróżce
– przykucnięta, oparta
o mur tuż przy furtce
zamkniętej od środka.
Oczekując mnie w zadumie,
przysypiasz.
Dlatego nie dostrzegasz zwiastuna
mego nadchodzenia
– nagłego błysku gwiazdy
nad garbem horyzontu.

Kluczem rozwieram furtkę na oścież.
Zbliżam się do ciebie ostrożnie,
po troszeczku,
w milczeniu.
Najlżejszym muśnięciem powietrza
zdmuchuję zadumę z twej twarzy
– delikatnie,
do końca,
gdyż jestem przewidujący,
dbały o szczegóły,
uważny.
Oto dlaczego wiatr,
który właśnie z muśnięcia się rodzi,
dla żartu zatrzaśnie furtkę
i odgrodzi różę.

Gdzieś odejdziemy,
zostawiwszy ogród
w świecie osobnym
wyróżniony
ku przeszłości.


LIST

Jest wieczór
– rozmyślasz schylona nad mym cichym listem.
Nagle w dłoniach postrzegasz rozszalałą burzę
– aż kręte, wyboiste od błyskawic niebo,
prowadzące w świata nie odkryte końce.
Odkrywasz krążące po wyrazach ptaki
– kruki nad spadłym między gwiazdy słońcem,
spłakanym, gdyż się stanie księżycem tej nocy –
oraz znak wyryty wśród liter: swe imię.

Jak sądzisz,
dlaczego w obrazie nieba,
przez które przenoszę płomienie strzeliste,
są znaki – słońce, imię i ptaki?
Dlaczego mój świat nierzeczywisty
przesłałem ci listem właśnie takim?


SŁOŃCE

Codziennie
oczy otwieram na oścież
i ciebie witam z nadzieją, wiarą
w twój uśmiech pogodny, słońce,
a ty wisisz nade mną pochmurne
zamknięte na głucho, na ślepo,
niezmiernie zimne, ponure,
jakże niskie,
bez promienia zdatnego do lotu, bez gotowej kropli złota,
złota choćby fałszywego.


Strach skowronka

Jestem taki, że aż strach.

Nikt nie odbierze ci strachu nawet odrobiny.
Śmiało czyń mnie odpowiedzialnym
za wielkooką postać świata.
Za to, że wiatr wieje
i wznieca tumany kurzu.
Że czasem głodno, mroźno,
a kot czyha.
Że dzwonią polne dzwoneczki we mnie.
Że kłaniam się kapeluszem do ziemi
i kwitnę znoszoną purpurą.
Mało który świat dziś zakwita inaczej.
Nie zmienię jego postaci,
ale możesz mnie dotknąć.

Śmiało!
Śmiało!!!

Dobrze, już dobrze, nie denerwuj się!
Zakwitnę nawet prawdziwym bławatkiem,
byle uśmierzyć twój lęk
przed odrobiną obaw o siebie.
Albo sam się stanę strasznie błękitnym niebem
– twym powietrznym światem –
pośmiewiskiem wszystkich straszliwych,
co się zowie, strachów,
tylko zaśpiewaj...

Zaśpiewaj mi, proszę.

Urodziła się 4 sierpnia 1944 roku w Kawęczynie, powiat mielecki. Pochodzi z rodziny chłopskiej. Po ukończeniu Technikum Rolniczego w Weryni prowadziła przejęte po rodzicach gospodarstwo rolne w Brniu Osuchowskim. Obecnie jest rencistką. Wiersze pisze od 1997 roku. Największa ich ilość dotyczy wsi, pracy na roli, życia i przemijania, szukania Boga i dróg do Niego, dobroci i radości, smutku i miłości. Bierze udział w konkursach poetyckich i współpracuje z prasą regionalną.


POCZCIWY STARY KSIĘŻYC

Poczciwy stary księżyc wyruszył na
trasę. Przemierza nocą niebo i patroluje
ziemię. Prowadzi podróże przez kosmiczne
krainy. I nawet we śnie ogląda Ciebie.

A Ty śpisz i słodko śnisz złote sny
Nawet nie wiesz, że on tam gdzie gwiazdy
migocą. Pozwala ludziom na wszystko, co
zechcą. Nawet na włóczęgi ciemną nocą.

Jaki on jest? Ten srebrny staruszek
Co tyle już lat umila nam noce.
Przez nasze zmartwienia raz chudnie,
to tyje. To znów nam jasno światłem swym
migoce.

Pozwoli się czasem śmiałkowi odwiedzić
Ale bywa nudny i trudno z nim żyć.
Szczery aż do bólu, zawsze uśmiechnięty
Ale tam zamieszkać? – Nie da się tam być!

Już lepiej zostańmy na tej naszej ziemi
Księżyc podziwiajmy na błękitnym niebie.
On ześle nam czasem jakieś dobre sny
Dalej powędruje nocami przed siebie.


CZYM JEST DOBRO

Dobro to nasz odruch serca
I nasza nadzieja na przyszłość.
To coś tak piękne, pełne miłości
I taka miła rzeczywistość.

To coś, co trzeba pielęgnować
Podsycać co dzień nasze pragnienia
By mogło działać zawsze i wszędzie
Musi być duchem naszego sumienia

Dobro to ogród, gdzie kwiaty rosną
W zgodzie, radości, w pełni rozkwitu.
I co dzień trzeba je mieć na oczach
Aby nie stracić nic z kolorytu.

Musi też ciągle robić nadzieję
Pomagać innym i wciąż tkwić w nas
Jak zadra w sercu wbita na zawsze
By móc odczuwać dobro w każdy czas.

Biedni ci ludzie bez dobra w sercu
Ich życie biegnie szybko w dal
Ciągle bez planu i nigdy nadziei
A mnie ich jednak trochę żal.

Każdy odczuwa chęć bycia dobrym
Ale też musi stoczyć walkę ze złem.
I co zwycięży? Co serce podpowie?
To jest Twój wybór – serca słuchać chciej.

 


PTASZKI I JA

Te same śpiewam pieśni, co i słowik
wiosną. Tylko mój głos jest inny od miłej
ptaszyny. Ale cel jeden mamy, ja i ptaszek
mały. Nasz głos w górę hen leci, do
niebios krainy.

Chciałabym ja być ptaszkiem, szarym
skowroneczkiem. Bujać sobie po niebie i
gonić z chmurkami. Tam miałbym ja
bliżej do Ciebie, mój Panie. I śpiew by też
doleciał szybciej z obłokami.

Nigdy mi się nie spełnią te ulotne mrzonki
Ale miłe marzenia są przecież za darmo.
Jak miło tak myślami, wciąż z wiatrem
ulatać. I wciąż szukać Cię mój Panie –
znajdę Cię na pewno.

Może Ty jesteś blisko, tylko Cię nie widzę
Moje oczy zakryte niby gęstą mgłą.
I szukam po omacku, gonię resztką sił
Ach gdzież Ty? Ach, gdzież Ty? – idę
drogą złą.

Pewnie jeszcze za wcześnie dla mnie
zagubionej. Muszę dalej wędrować i
śpiewać me pieśni. Mam nadzieję, że
wreszcie wędrówka się skończy. A duch
mój uleci z echem z mojej piersi.

 


ACH ! MŁODOŚĆ

Młodość ma swoje prawa
I swoje upadki i wzloty.
Swą drogę życiową przed siebie
I miłość, szczęście, kłopoty.

Młodość ma serce na dłoni
Wciąż szuka drugiego do pary.
Na podróż przez całe swe życie
Bo miłość to coś nie do wiary.

To uczta, co czeka na Ciebie
Byś brał ją powoli, ze smakiem.
A serce i dusza razem połączone
Wciąż żyły i biły swym znakiem.

Serce to życia nadzieja
To droga przez życie, co trwa.
Gdy miłość przeminie do końca
A życie w dal płynie, co dnia.

Ach! Młodość szczęśliwa, wyśniona
Nie widzi, co dobre i złe.
Jest ślepa i błądzi w ciemności
A może to właśnie - życie Twe?


SŁOWIK I NADZIEJA

Pisać dziś będę o słowiku i nadziei
O życiu, co przeszło we łzach.
Zostało wspomnienie, nie wróci już czas
A słowik znów śpiewa w bzach.

On jeden pamięta o szczęściu mym
Co było radością, szaleństwem dzikim.
Ruchliwe jak wiatr, ulotne jak piórko
Popłynęło w dal i zostałam nikim.

Nie trzeba mi wspomnień, ani więcej żalu.
Cudowne te lata nie powrócą już.
A obecna chwila też niezapomniana
Choć życie uciekło - no to cóż.

Nadzieja dla dzieci i wnuków moich,
Że może i dla nich też słońce zaświeci.
Tak bardzo im życzę wszystkiego, co
dobre. By były szczęśliwe te dzieci.

Moją nadzieją, dobra nadzieja
Która da szczęście wszystkim spotkanym.
Tego Wam życzę z całego serca
Moi najmilsi, szczęścia złaknieni.

Dziś słowik też śpiewa swą miłosną pieśń
Ukryty w kwitnących krzakach bzów.
Dziś śpiewa dla innych, co maj w sercach
mają. A dla mnie też śpiewa –
- ale do snu.


PIÓREM MALOWANE

Jak pięknie jest piórem malować
Wszystko, co widzę jak w bajce.
Malować mogę nawet życie swoje
A do wszystkiego służą moje ręce.

One potrafią wszystko, co zechcą
Wypiszą piórem, wymalują barwą
Kolory tęczy na nieba błękicie
To także jest moje życie

Wszystko potrafię piórem wymalować
Moje dzieciństwo, swoje szkolne lata
I moją młodość, co w dal odpłynęła
I swoje szczęście, co idzie hen z świata.

Mogę wymalować i tę swoją miłość,
Co cichutko idzie całe życie moje
Bo mi się udało tę resztkę zachować
Choć już jedną nogą w starości stoję.

Pójdę ja przed siebie, tak między polami
Potrafię docenić też piękno przyrody
Opiszę, co widzę, te cuda natury
I pójdę hen w dalszą drogę.

Namaluję piórem to, co zawsze kocham
I to, co przeżyłam na tym bożym świecie
Pożegnam się z Wami, moi mili goście
I pójdę hen, tam daleko – wiecie?



Wojtek Szczurek

Rocznik ‘69. Absolwent Technikum Elektrycznego w Mielcu. Gra na gitarze, śpiewa i gdy tylko to możliwe, wędruje po Bieszczadach. Kocha naturę i prostotę,

bo ...w drewnianych domach murowane szczęście”
(cytat z wiersza „Wiosna w Zalipiu”).

Swoją przygodę z pisaniem rozpoczął stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 40 lat. Jego pierwsze wiersze ukazały się w almanachu Grupy Literackiej „Słowo” „W rytmie słowa” (Mielec 2009).

Tomik „Wyśpiewać Zdziwienie” jest jego pierwszym samodzielnym wydawnictwem. Zawiera 40 wierszy i został wydany ze środków własnych autora.

Strona: www.pasikonik.art.pl


* * *

Rysuję kredką
Maliny czerwone
W kształcie swoim pełne

W leśnych jagodach
odnajduję radość
Wśród gęstwiny ciemnej

Podglądam wyspy
Mchu pośród czerwieni
Rozmarzone sennie

Czym tęczę unieść
zanurzoną w czasie
Myślę nieustannie

W małżach odkrywam
Zgubione klejnoty
Słucham szumu morza

Kruszę orzechy
Zamknięte jesienią
Przemierzam bezdroża

Oddechem krótkim
Pieszczotą niezgrabną
Szeptem pełnym marzeń

Spojrzeniem skrytym
Zasłuchaniem myśli
Budzę świt na twarzy


ORZECHY

W orzechach przechowane tajemnice życia
Rysy określają historię istnienia
Zachód słońca otwiera zapisaną księgę
Pozwala odczytać ból i radość bycia

Żłobieniem przeszłości orzechy pokryte
Zdradzają jesienią czyny gesty słowa
Oczu wyjaśnienia w niebycie niknące
Ujawniają wieczorem grzechy ukryte

Strzałki małych radości, wiosennych zakwitań
Kreski wyrzeźbione skupieniem niezmiernym
Obok drobne pęknięcia przelotnego smutku
I rysy zwątpienia które świt przywitał

Pogłębione światłem ślady ptaków nielotnych
Pozostaną wiecznym świadectwem przeszłości
Chyba, że...
Dotknie ktoś i wygładzi blizny
A wyblakłe marzenia przyozdobi złotem


JAGODY

Nieśmiałym pąkiem
wiosna wygląda
Wstający świt
śpiewem wita

W czerwieni słońca
W marzeniu mglistym
Rumieńca ślad
Już rozkwita

Leśne jagody
Pieszczę ostrożnie
Podziwiam wzór
Na róż polach

Odsłaniam barwy
Zielonym liściem
Rumianku kwiat
W dłoni chowam

Czerwonych liści
Niesionych śmiechem
Przygarniam świat
Roztańczony

Zaklętym wyspom
mchu zielonego
Powierzam lęk
przeznaczenia

Zimowym wiatrem
Wycieram lekko
Jagody ślad
na ust brzegu

Schowany w chmurach
Zdziwiony księżyc
Odkrywa czar
róż wśród śniegu


MALINY

Rysuję myślą
Rozchylone usta
Czerwoną kredką zdobione
Szukam znaczenia
Fal na Twojej twarzy
Wiatrem na piasku rzeźbionych

Uśmiech zalotny
Dawany ukradkiem
Sprawdza, czy także się śmieję
Niech nie przygaśnie
Pewnością skażony
Że stał się moim marzeniem

Czasem złe słowo
Rzucone w pośpiechu
Bez znaczka wyślą
w mą stronę
Potem darują
Szeptu szum kojący
Falą przypływu niesiony

Moim spojrzeniem
Uciszone w końcu
Wspomnieniem spacerów
zwilżone
Wreszcie milczące
Lekko uśmiechnięte
Do pocałunku złożone


ZDZIWIENIE

Gotyckie łuki
Sacrum chcące pojąć
Chwałę istnienia rozgłaszają

Ramy witraży
Tęczę chcące objąć
Wiary w nadzieję nauczają

Bramy ogrodów
Co wiecznie zielone
Symetrią znużenie kojące

Wiatrem łagodnym
Trawy pochylone
Wieczne podziwu pragnące

Fale przybrzeżne
Marzeniem wznoszone
Zielone światy otwierają

Wiatrem pędzącym
Żagle wypełnione
Do grzechu myśli popychają

Tak wciąż rozmyślam
karmiony zdziwieniem
Wpatruję się w Twoje oczy

I szukam słowa
Co da mi natchnienie
Czym mogę Cię jeszcze zaskoczyć

 


ZIELONA PIOSENKA

Gdy mi przyniosłaś
dar rozkojarzenia
Do innych światów
otworzyłaś bramy
Gwiazdom ukrytym
za powiek zasłoną
Dałaś rozjaśnić
mroki samotności
Chciałem

Gdy malowałaś
akt rozkojarzenia
Tchnęłaś w pastele
barwy pożądania
Skryłaś w zieleni
studnię swoich uczuć
Zmieniłaś w wodę
piasek nieśmiałości
Chciałem

Gdy darowałaś
cud rozkojarzenia
Mgłę co okrywa
szmaragdowe morze
Łodzią zieloną
Pozwoliłaś płynąć
W długich historiach
Dałaś się zapomnieć
Chciałem

Zobaczyć dźwięki
Których nikt nie widzi
Smakować czas
Zanim blask swój roztrwoni
Usłyszeć barwy
Których nikt nie słyszy
Pomylić słowa
Pieśni zadziwionej


***

Te białe wiersze
i zielone rymy
Piszę dla Ciebie
nocą nieskończoną
Rozkojarzony
Twym rozkojarzeniem
Pytam za Tobą
co dalej, CO DALEJ
I
Pragnę

Nie słyszeć dźwięków
których nikt nie słyszy
Twardo po ziemi
stąpać znów skupiony
Nie widzieć barw
których nikt nie widzi
Zapomnieć słowa
pieśni zadziwionej


INWOKACJA

Pani radosna
urodą świata
Zdradź barw znaczenie
ukryte w kwiatach

Pani raniąca
pęknięciem nieba
Podziel się deszczem
rozkojarzenia

Pani dostojna
czerwieni pełna
Opowiedz proszę
Co kryje ziemia

Pani zdziwiona
trwałością śladów
W aniele powróć

brodzącym w śniegu











Urodzona 9 marca 1992 roku w Mielcu. Uczennica II Liceum im. Mikołaja Kopernika w Mielcu. Zapał do pisania wierszy poczuła już w szkole podstawowej, gdzie zdobyła I nagrodę w konkursie szkolnym, oraz wyróżnienie w konkursie „Legenda o Mielcu".

Wielokrotnie wyróżniana i nagradzana w konkursach:
- wyróżnienie w Powiatowym Konkursie Poetyckim „Moja Mała Ojczyzna” (2005),

- wyróżnieni w I edycji Powiatowego Konkursu Poetyckiego „Dla Taty” (2006),
- I miejsce w konkursie „Wola Mielecka w wierszu i opowiadaniach (2007),
- II miejsce w IV Powiatowym Konkursie Poetyckim im. Władysława Harli (2007),
- główna nagroda w II (2007) i III (2008) edycji Powiatowego Konkursu Literackiego „Tu wszędzie jest moja Ojczyzna”.

Więcej utworów można znaleźć na stronie internetowej: >
www.wolamielecka.pl/wiersze.htm


" Tu wszędzie jest moja mała ojczyzna."

***

...Zegar kolejny raz wybił jedenaście razy na ciszę i samotność. Wyszłam na zewnątrz: zapachniało pomarańczami. Chłodny, lekki zefirek z

zachodu zawiał aromatem świeżych, dzikich cytrusów rosnących nad brzegiem Agry.

Dookoła wszystko skrzyło się barwami tęczy, niczym paleta

Mistrza. Czy widział ktoś cudowniejszy obraz? Widok małej doliny z błękitną rzeką pośrodku odpędzał strach, a przynosił radość. Gdzieniegdzie

rosły kwiaty o delikatnych różowawych płatkach i kosmatych listkach cienkich łodyg.

Zbierałam je na bukiety do pokoików. Polubiłam mój nowy dom, czułam się w nim spokojnie, ale ciągle samotnie, samotnie, monotonnie...

Wstawałam wcześnie rano, około piątej, brzask budził moje powieki, a

chłodna bryza rosiła twarz. Wychodziłam na taras wyłożony czerwonoceglastymi płytkami, które mimo tak wczesnej pory i zupełnego braku promieni słonecznych parzyły

mnie w stopy. Dziwne zjawisko, nieprawdaż?

To fakt, tutaj słońce wschodzi i zachodzi inaczej, a towarzyszą mu takie

zjawiska, jakie przyjezdny nie jest w stanie zrozumieć przez dłuższy czas. To jest rytuał;

od tysięcy lat słońce wita i żegna to samo miejsce. Jeszcze dziwniejsze zjawisko, nieprawdaż?

Od dwóch dni nikogo nie spotkałam. Przestały mnie cieszyć zwykłe, codzienne sprawy i starałam się szukać rzeczy, które choć na chwilę

starłyby szarość tamtych dni. Wokół mnie tętniło życie: krowy deptały moje kwiaty,

słuchać było gwar, czasem nawet po niebie, łączącym się na horyzoncie z lazurową

rzeką, leciał samolot. Nie wiadomo skąd i dokąd.
Samotność to najgorsze uczucie, jakie może dotknąć serce człowieka.

Idąc na spacer, starałam się choć troszkę rozkoszować cudownymi widokami, ale ta zżerająca samotność była silniejsza i wyciskała łzy z głębi serca.

***

Około południa był taki upał, że nawet w cieniu nie dało się wysiedzieć. Zdawało się że od południowej strony doliny ktoś siedział pod cytrusem.

Czy to fatamorgana w upale doliny Agry? A jednak nie-siedział tam starszy człowiek. Był ubrany w starą , ortalionowa kurtkę, sprane spodnie z powycieranymi nogawkami

i drewniane chodaki. Spod grubych, ciemnych okularów było widać jedynie jego siwe,

kręcone wąsy. Siedział na dużym kamieniu i podpierał się kunsztownie wykonaną laską.

Chciałam przemówić do niego w tutejszym języku, ale niestety nie byłam w tym biegła. Mówiłam tak jak potrafiłam.

-Czy nie jest panu za gorąco? -Nie-odpowiedział spokojnym głosem.

-A może coś do picia? Znów usłyszałam odpowiedź "nie". Po chwili znów odeszłam, choć żal mi się zrobiło starego mężczyzny.

***

Nazajutrz, jak co dnia, poszłam po kwiaty. Pomarańcze już dojrzały.

Pozbierałam prawie cały koszyk; chciałam zrobić zapasy na zimę,

Np. pyszną marmoladę, która przypominałaby mi dom rodzinny. Oh, zapomniałam!

Tutaj nie ma chłodów. Dziwne zjawisko, nieprawdaż?

Na zewnątrz stary człowiek w kurtce siedział na tym samym miejscu jak posąg.

Cudowna woń roślin zachęciła mnie do rozmowy.

-Dzień dobry.

-Witaj Pilar - nazwał mnie dziwnie, ale przyjaźnie nie poprawiałam go.

-Pilar to bardzo ładne imię-stwierdziłam.

-Prawda, masz rację. Odkąd tu siedzę, to chyba najładniejsze. Jestem tu od wojny.

Od tej pory nie ruszyłem się tego kamienia i słucham rzeki.

Czekam, aż odda mi to, co zabrała.

-Rozumiem. Czy zechciałby pan połowić ryby? Tak jak rybacy z Hawany-mówiłam zagadkowo.

-Dobrze. Wiesz byłem na tej wyspie. Przynieś wędki, proszę-powiedział stary.

I wędkowaliśmy do wieczora, zajadając pomarańcze i pijąc "sok z butelki Dżinu".

Mężczyzna nie przedstawił się, rozmawialiśmy długo jak starzy

przyjaciele. Zachód słońca wzbudził we mnie zachwyt i radość. Cudowna łuna pozostała na niebie, a pasterze prowadzili swoje zmęczone trzody do zagród. Potem odeszłam.

***

I tak każdego dnia zegar bił na połów. Chodziłam nad rzekę odwiedzać tego człowieka i rozmawiać o świecie.

Zrozumiałam dzięki nie mu, te ciekawe zjawiska znad Agry.

-Dziękuje, bo pan monolog zamienia w dialog-powiedziałam.

-Nie ma za co, Pilar.
***

...I tak nad samotnością zwyciężyła przyjaźń, cała dolina Agry zamieniła się

w moja ojczyznę. Zrozumiałam, że życie leży w rękach człowieka i jest długą wędrówką.

Wiem, długo będę wracać do spokoju stabilizacji, ale spotkanie tego człowieka dało

początek nowemu etapowi ziemskiej drogi. Ciekawe zjawisko, nieprawdaż?

Krótkie spotkanie odmieniło moje myślenie. Ten człowiek spędził otchłań czasu na kamieniu.

Ja tak nie chcę. Zrozumiałam, że świat należy do mnie i tu wszędzie jest moja mała ojczyzna.

Czy teraz wiesz, gdzie mieszkam?

***

...Zegar kolejny raz wybił jedenaście razy, ale teraz na spełnienie marzeń.


B.B.



Wola Mielecka

Jest zakątek na tej ziemi,
gdzie Wisłoka , rzeka płynie,
a jej wstęga opasana
jest miejscowość ma kochana-
Wola Mielecka.

Teraz państwo mi pozwolą,
że zajmiemy się tą Wolą
i opowiem co tu mamy -
prezentację zaczynamy.
A więc ta Wola Mielecka
wieś to duża i bogata
rozpostarta na 4 strony świata:
od południa las jest młody,
a tuż obok salon "Skody".

Jedni robią tu tłumiki,
inni coś z elektroniki.
Jest stolarstwo i brukarstwo,
inni mają gospodarstwo.

Jest drużyna Start - V klasa,
pod wodzą prezesa Muryjasa.
Mamy też tradycję znaną,
przez mieszkańców podtrzymywaną.
Co roku na traktorze
wiozą, chłopi piękne zboże
do kościoła, przed ołtarze,
niosą chłopi wieniec w darze,
by w podzięce za jej plony
Matce Zielnej bić pokłony.

Kiedyś żył tu Ossoliński,
dzisiaj mamy Kazimierza,(Ogorzałka)
co nam szkołę wciąż rozszerza.
Pan dyrektor znów coś "knuje",
całe grono mu wtóruje,
wnet liceum nam zbuduje.

Może kiedyś w tym rozpędzie,
"Uniwerek"nam przybędzie ?!
Drodzy państwo, nie przesadzam,
jest w Atenach olimpiada
a na Woli zaś - Ossoliniada.

Teraz jeszcze Unia kroczy,
nowe mozliwości nam roztoczy.
Już wystarczy moi mili,
byście wieś tę polubili.
Tu jest pięknie, żyć się chce
jak nie wierzysz - przekonaj się!


B.B.    kwiecień 2003rok


Magnolie

Miłość.
Słowa przepojone uczuciem i obrazem -
moja ojczyzna
*
Nadzieja.
Słowa przepojone miłością i wiarą -
moja ojczyzna.
*
Wiara.
Słowa przepojone nadzieją i ciszą -
moja ojczyzna.
*
Odchodzisz.
Słowa przepojone zazdrością i tęsknotą -
moje piekło.
*
Magnolie zwiędły.
*
Kocham Cię. Powracasz.
Słowa po prostu są zbędne -
Moje- nasze szczęście.
*
Wręczasz mi magnolie.

B.B. 15.06.2006r.


***

Widziałam go dziś w tramwaju 415,
choć cyfry nie mają tu znaczenia,
są wieczne -
jak miłość.
Lecz jej nie da sie ogarnąć,
a liczby - są tylko wartością.
Kocham go.

Szedł dziś zamyślony po ulicy Parkowej,
choć nazwy nie mają tu znaczenia,
są wieczne -
jak miłość.
Lecz jej nie da się opisać,
a słowa są tylko narzędziem.
Kocham go.

Chyba się uśmiechnął,
choć gesty nie mają tu znaczenia,
są chwilowe -
jak uczucia.
Lecz to one kierują życiem,
a gesty odchodzą w zapomnienie.
Odjechał.

B.B. wrzesień 2006



" Życie "

Kocham Cię życie za wiosnę ,
gdy sypie kwiatem jabłoni.
Kiedy kosz kwiatów niosę ,
czekam, aż mi się świat pokłoni...
Kocham Cię życie za lato,
gdy gorąco bije niemiłosiernie,
bo lubię patrzeć na moje miasto,
gdy wiatr dmucha w liście bezszelestnie.
Kocham Cię życie za jesień,
gdy jest mi żółto.
Patrzę jak przemija listopad i wrzesień...
i żółknie obrazu mego miasta płótno.
Kocham Cię życie za zimę,
za śnieżycę i za święta,
gdy Słońce jedyne wydaję się rubinem.
Cieszę się gdy ktoś inny o mnie pamięta.
... lecz gdy patrzę na te pory roku ,
to widzę , że to wszystko to bajka.
Bo ja nie mogę żyć bez Ciebie o zmroku,
ty beze mnie jesteś jak pusta kartka.
Ja bez Ciebie jestem jak dom bez dachu,
jak ogień bez dymu, jak cień bez światła.
Chcę Ciebie poznać, i tęczę , i odgłos grzmotu.
Jak sączy ołówek przezroczysta kalka.
By móc żyć bez tej ciekawości ,
trzeba przejść przez bariery,kłody.
Pomoże w tym lawa dobra i miłości,
z kłód zbudować tratwę; przepłynąć ,,bystre wody"

Wola Mielecka , grudzień 2004 r.


Niebo

Bez nieba nudny byłby świat,
pusta przestrzeń nad kulą pełną ludzi.
Gdyby nie niebo, Ziemia miałaby więcej lat,
Ono wszystko do życia budzi.

Niebo często zadziwia swą barwą-
od indigo przez lazur do bieli.
Rozbłyśnie czasem złotą gwiazdą.
Raz w heban, raz w Galadierę się wcieli.

Imć niebo różne ma kaprysy.
Co jest tego stanu przyczyną?
Raz jak tulipan, raz jak irysy.
Kiedy te nastroje mu przeminą?

Różne niebo daje nam prezenty:
niby jest takie dobre i hojne.
Raz deszczyk, raz grad przeklęty.
Szybkie , i niczym Cumulusy powolne.

Wisi nad moim ogrodem ślepienie,
co milion gwiazd się na nim osadziło.
Tworzy starorzecza, wydmy, mierzeje.
Teraz, wiosną , znów ono ożyło.

Niebo zsyła jakieś dobroczynne wiersze,
usypiają mą małą ojczyznę .
Podśpiewują z nim świerszcze,
co latały nad łąką i ojcowizną.

W moim ogrodzie warto się położyć ,
na trawie, zielonej w seledynie.
Warto ręce pod głowę ułożyć .
I patrzeć na niebo - jedyne.

Ono takie dalekie, tajemnicze.
Nikt go nie dotknie; ulotne.
Choć gwiazdy na nim płoną jak znicze,
nic ich nie trzyma - wszystko niemocne.

Ma to jednak czarodziejską siłę.
Mocny urok, przez swój sekret.
Kiedy już mrok dom mój spowije,
pójdę spać , gdy mi się zechce.

A rano i tak przecież wstanę,
niebo będzie tam , gdzie zawsze.
Uprzątnę codzienność i mieszkanie.
Wyjdę na dwór. Będę patrzeć.

Wola Mielecka , marzec 2005 r.


***

Posłuchaj ze mną śpiewu topoli
rosnącej w parku, przy wąskiej alejce.
Razem możemy jej słuchać do woli.
Wybaczam, że skradłeś mi wtedy serce.

To było właśnie tutaj, po raz kolejny
szepnąłeś "kocham" tak spontanicznie.
Każdy ten nasz spacer jesienny
pamiętam tak ciepło i magicznie.

Zostały teraz nikłe wspomnienia
i żal gorzki, na dnie, w duszy.
Twe listy palę cicho od niechcenia,
nim znów smutek mną poruszy.

Być może jeszcze kiedyś wrócisz
a ja biały stół nakryję odświętnie.
Wszystkie te nasze wspomnienia obudzisz
i pocałujesz mnie ciepło, namiętnie.

B.B. 20.11.2006r.


Przykład

Weźmy za przykład
taki... kamień.
On to jest doskonały i nieskazitelny
w całej swojej istocie.
jest stworzeniem idealnym -
przepojony kamienistością do dna
i nieśmiertelny.
On to jest mały
a ma w sobie epoki
naszych przodków.
Wybacz kamieniu, że cię nie doceniałam.
Wybacz.
Przepraszam
całą ludzkością
twoją kamienistość.

B.B. 16.10.2006r.







Urodziła się 2 stycznia 1990 roku w Szczecinie. Obecnie uczennica II klasy I LO w Mielcu. Od 2000 roku harcerka Związku Harcerstwa Polskiego, od kwietnia 2007 instruktorka ZHP. Przygoda z pisaniem nie jest długa - wiersze pisane od szóstej klasy szkoły podstawowej chowane były do szuflady. Wygrzebano je przez przypadek, dotarła do nich bibliotekarka drugiego gimnazjum, pani Barbara Kośla, i wysłała na Ogólnopolski Konkurs Literackiej Twórczości Dzieci i Młodzieży Gimnazjalnej "W mojej magicznej przestrzeni", gdzie wiersz zdobył wyróżnienie. O swoim udziale w konkursie autorka dowiedziała się odbierając dyplom i pamiątkowy zbiorek z nagrodzonymi pracami. Obecnie ma za sobą pierwszy wieczór poetycko-autorski, na którym promowała swój będący w planach wydawniczych tomik "Pajęczyna". Jej wiersze znalazły się również w almanachu grupy literackiej "Słowo", której członkiem jest od 2007 roku. Prywatnie uwielbia góry, jeziora, żaglówki, wschody słońca, ogniska i gitarę.


Patriotyzm...?

ubrani w szare mundurki
bezboleśni
i tak konformistyczni

ubrani w szare mundurki
z kanistrem benzyny w ręce
tak bezboleśnie boleśni

ubrani w szare mundurki
wybuchając płaczem benzyny
bezboleśnie dziecinni
że aż boleśnie dorośli

ubrani w szare mundurki
stojący w szarych szeregach
z bezbolesnymi szarymi twarzami
i flagą biało-czerwoną


Sonata

snuję się po domu
obłąkana…

błądzę w korytarzach myśli
zagubiona…

kołyszę do snu motyle
zrozpaczona…

śpiewam miłością kwiatów
oszukana…


nie czułam jej…
radosna jak poranek
po nocy strachu

tak cicho…
w dole szumi las
przy księżycowej sonacie snu

tak zimno…
odchodzimy od siebie
zwodzeni na bagna szarości

w pustce…
dałam ci białą wstążkę mych snów
wróć…
jak gołąb w południe

z nadzieją…
idziesz po falach wiatru


w przegranej walce…


Pustka

martwe obrazy puste ściany ciche parowanie herbaty
i tylko echem odbijające się
naprzemienne tik-tak i bim-bam
starego zegara zbierającego kurz w salonie

tik-nie
nie-tak
bim-buch
buch-bam

jedynie indukcyjny trzepot rzęs przypomina
o duszy czegoś
co kiedyś zwało się
człowiekiem

 


Peleryna

dziewczynka w żółtym płaszczyku
przebiegła jezdnię
na czerwonym
chcąc choć ostatkiem sił
złapać małą kuleczkę kotka
bawiącego się w dzieciństwo

 


***

pijana powietrzem – zataczam się w sobie
gdy szukam pionu w błędnych myśli zakolach
z ziemią zrównanych
gdy obijam się o mury własnej ciemnoty
niemych myśli endorfiną ożywionych
gdy w skutkach sumienia próbuję się wyprać
odrzucając pokutny wór na stos inkwizycji
gdy me własne serce posłuszeństwa odmawia
swoistym nagłym rytmem szarpane
pijana ciszą – odbijam bańki mydlane
od ścian podziurawionego umysłu-klatki
z milionami miniatur mnie samej


Modlitwa Hubertowi

W wyblakłych kolorach
schowany na zdjęciu
we własnym sumieniu

obmyj mnie, panie...

W zgrzytliwym tonie
starej czarnej taśmy
we własnej czystości

obmyj mnie, panie...

W nadziei światła
rozumieniu ciszy
kontemplacji prawdy

odnajdź mnie, panie...
W strumieniach myśli
pajęczynie kłamstw
jaskini snów

obroń mnie, panie...

W baranku swej jasności
odnajdź mnie...
W aureoli swej codzienności
zbaw mnie...
Z ciemności mej egzystencji
wyrwij mnie...

I na zachód porannej impresji
poprowadź
w ciszy płomieni siedzących
i spijających nektar
z twych delikatnych płatków niewinności...


Beznadziejność

Modlę się do Ciebie
Boże
przez wstawiennictwo
Bieszczadzkich Aniołów
i za sprawą
Kurzu Ulicznego

Modlę się do Ciebie
Boże
o sens życia
Śmierci Przedwiecznej
i bogactwo utracone
Jednogroszowej Wdowy

Modlę się do Ciebie
Boże
w przeciętności
Niezwykłości Świętych
i nadziei
Utraconych Złudzeń

Przyjmij mą modlitwę
Panie
krwią spisanym
cyrografem
krwi płynącej
spod żyletki
usłysz śpiew

Wybacz grzechy
modlitewne
kornie u stóp Twych składane

I uchowaj przed stałością
własnej niepewności

Amen

 

 








Uczennica pierwszej klasy II LO w Mielcu, urodziła się w 1991 roku. Mimo młodego wieku posiada dość obszerne zbiory swoich wierszy. Przygodę z poezją zaczęła od pisania krótkich rymowanek i wierszyków, których potrzebował brat do szkoły. W trzeciej klasie gimnazjum w konkursie o tematyce patriotycznej zdobyła nagrodę za wiersz „Pani – Ojczyzna” .Od tej pory pisanie zaczyna traktować poważnie, w 2006 roku dołączyła do Mieleckiej Grupy Literackiej „SŁOWO”. W 2007 roku za wiersz „Bohater” otrzymała nagrodę książkową „ Album zabytków” w konkursie „Strzeż mowy Ojców, strzeż Ojców wiary” organizowanym przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Tuszowie Narodowym.



Czarownice nie płaczą

-Płaczesz? – spytał ktoś, kogo znałam.
-Nie – odparłam. Czarownice nie płaczą.
Wyszłam.
Bałam się.
Bałam się.
Szybkim krokiem ku nieznanemu.
Obróciłam się plecami.
Nie płakałam.
Czarownice nie płaczą.
Zerwałam łańcuch
przez tyle lat piłowany.
A ja nie mogłam już uciekać.
-Płaczesz? – zapytano.
-Nie – rzekłam. – Ja nie płaczę.


Zmruż oczy

Zmruż oczy.
Zobacz to,
czego nigdy nie ujrzysz.
Rozszerz źrenice.
W rozmytym obrazie
dostrzegaj uśmiech Anioła.
Brązowe tęczówki zwróć
ku białej ścianie,
która wcale nie jest biała.

Niech twe oczy patrzą,
Niech nigdy się nie zamykają,
Niech zawsze czuwają,
Zawsze obserwują cienie.
Niech twe oczy nigdy nie śnią.
Niech czekają…

Poszukując odpowiedzi

Ukryłam się w podziemiach
tego świata.
Zawiązałam ręce za plecami
i zakryłam opaską oczy.
Ołowiana kula u kostki uwiązana
- nie wiem skąd się wzięła…
Błądzę, potykam się o Ciebie.
W głowie myśli się kotłują.
Znów upadam.
Z rozciętą wargą, plując krwią
- podnoszę się i szukam odpowiedzi…


Tardi

Stoimy na zimnej ulicy
Pogrążamy się w ciemności.
Odtrąceni, niezrozumiani, smutni…
Kim jesteśmy?

Stoimy nad urwiskiem
Patrzymy w otchłań
Wystarczy jeden ruch, aby upaść…
Co robimy nad krawędzią?

Jesteśmy tu…
Patrzycie na nas jak nadludzie
Uważacie się za lepszych?

Stajemy przed wami
Przed sądem nie ostatecznym
Z sumieniem skalanym i duszą nieczystą

Wyrok już znamy…
Gdzie jest nadzieja?
Gdzie jest miłość?

Niewolnicy Zasad – oto wy
Upadłe Anioły – to my
Nie pozwolicie nam się podnieść?
Przecież my też mamy serca…


Głos wołający na pustyni

Usłyszałam głos wołający
na pustyni strachu.
Krzyczał o pokoju,
o miłości, nadziei…
Wśród wirującego z hukiem wiatru,
z piaskiem pod powiekami
i w ustach – krzyczał.

A w tym głosie kryło się
tak wiele rozpaczy i smutku…
Jego słowa kaleczyły mnie,
raniły duszę i przekłuwały serce.
A ten wrzask wciąż narastał…
Z każdą chwilą był coraz głośniejszy,
i głośniejszy…

Aż wreszcie zrozumiałam…
Ten wrzask wydzierał się z mojego gardła,
a pustynia strachu była moim snem….

Boję się tego głosu wołającego na pustyni…
Tu jest tylko ona,
I ten głos wołający na niej.
I ten głos należy do mnie.

Fleur

Jestem tu – pośród kwiatów
Jako córka pączka róży
Twarz delikatnie muska mi wiatr
Ręce wodzą po wylęknionej trawie…

I nagle… strzelają do mnie
Strzelają słowami gniewu i zdrady
Strzelają do mnie z karabinu słów
Zabijają złem…

Strzelają w serce… Nie mam już serca
W głowę…Nie mam już głowy
W ręce… Nie mam już rąk
W nogi… Nie mam już nóg
W Brzuch, piersi… Mnie już nie ma

Pozostała tylko Ona:
Córka Kwiatów,
Matka Ziemi,
Siostra Wody,
Wnuczka Czasu…

Gąsiewski Włodzimierz



Urodził się 27 V 1953 r. w Pułtusku na Mazowszu. Absolwent Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie (1978) oraz Studiów Podyplomowych na Wydziale Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie (2003). Doktorant Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Wydział Nauk Historycznych i Społecznych (2005). W latach 70. działacz kulturalny, m.in. kierownik programowy i kierownik Klubu Uczelnianego „Bakałarz” Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Debiutował jako poeta w konkursach ,,O Jaszczurowy Laur” w Studenckim Centrum Kultury ,,Pod Jaszczurami’’ w Krakowie oraz jako autor scenariuszy kabaretowych i tekstów piosenek. Od 1979 r. nauczyciel w Borowej k. Mielca, a od 1986 r. do 2001 r. I Liceum Ogólnokształcącego w Mielcu. Na początku lat 90. założyciel niezależnej prasy lokalnej. Od 1990 wydawca i redaktor naczelny Miesięcznika Społeczno-Kulturalnego ,,Wieści z gminy’’, a później ,,Wieści Regionalne”, wydawanych do chwili obecnej. Od lat 90. działacz samorządowy, m.in. członek komisji oświaty przy Radzie Gminy w Borowej (1990–96) oraz przy Radzie Miejskiej w Mielcu (1998–2002). Od 2001 r. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej Oddział w Rzeszowie oraz International Federation of Journalists. Od 2002 r. członek Związku Literatów Polskich. Włodzimierz Gąsiewski - autor: 1. Scenariusz Kabaretu „Chwila” pt. „Dzwony”, pod pseudonimem Andrzej Hetman. Ocenzurowany maszynopis z poprawkami cenzury, opatrzony pieczęcią: „Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk Delegatura w Krakowie”. (26 V 1977 r.); 2. ,,Powiat Mielecki Przewodnik’’ (1999); 3. ,,Jaszczurowe laury’’ zbiór wierszy (1999), wydanie internetowe: http://www.awprom.com.pl/wydawnictwa/jaszczury 5. ,,Mieleckie Spacery’’ przewodnik (2000); 6. ,,Arytmetyka miłości’’ (2000), wydanie internetowe: http://ww.awprom.com.pl/arytm/arytmilosci 7. „Listy za Ocean” – zbiór wierszy wydanie internetowe: http://www.awprom.com.pl/wydawnictwa/listy oraz na płycie CD (2001); 8. „24 godziny do Golgoty” opowiadania i reportaże (2001); 9. „Art. eco” zbiór wierszy (2002). 10. ,,Przewodnik Mielecki" (2002) 11. ,,Szopki Swojskie" poetycki zbiór stylizowanych szopek (2003) 12. ,,Trzy dni później'' tryptyk poetycki (2005) ,oraz artykuły prasowe, wywiady, reportaże, wiersze i opowiadania publikowane w latach 1989–2002 m.in. w czasopismach: „Głos Mielecki”, „Korso”, „Wieści z Gminy”, „Wieści Regionalne”, „Wizjer Regionalny”, ,,Super Nowości''. 13. W kwietniu 2000 r. wziął udział w Dniach Kultury Niemieckiej, zorganizowanych przez Samorządowe Centrum Kultury w Mielcu, z autorską wystawą fotograficzną pt. ,,Pamiątki kolonizacji niemieckiej w okolicach Mielca”, która spotkała się z dużym zainteresowaniem, a jej fragmenty i wypowiedź autora zostały zaprezentowane w TVP Rzeszów. Wystawa ta prezentowana była także w Ośrodku Kultury Gminy Tuszów Narodowy z siedzibą w Grochowem , w Bibliotece Ośrodka Kultury gminy Mielec z/s w Chorzelowie, oraz ponownie w TVP Rzeszów w audycji z cyklu ,,Rzeszowska karta historii’’. Wziął także udział w wystawie „Mielecjana – Mielec i Ziemia Mielecka w Sztuce” art. studio – galeria Mielec (2001). Włodzimierz Gąsiewski - współautor: 1. „Za bramą wiecznej ciszy” (1992), autor 47 zdjęć w publikacji; 2. ,,Mielec. Studia i materiały z dziejów miasta i regionu” Tom III (1994) – współautor artykułu: „Z działalności NSZZ „Solidarność” i stowarzyszeń społecznych po roku 1980”; 3. ,,Nad Narwią Pułtuski Alamanach Poezji’’ (1999) zbiór wierszy, autor 10 utworów; 4. ,,Borowa Mała Ojczyzna’’ tom I – wspomnienia (2000) – autor jednego ze wspomnień. 5. „Polacy i Niemcy dalecy i bliscy” Lublin 2001, zbiór opowiadań autorów polskich i niemieckich, autor opowiadania: „Wypędzani i wypędzeni”; 6. „Borowa Mała Ojczyzna” tom III (2002) – autor rozdziału: „Wrzesień 1939 r. w parafii Borowa”. 7. ,,Władysław Żurawski - przyczynek do biografii artysty zapomnianego'', w: ,,Księga Jubileuszowa 100 rocznicy Gimnazjum i Liceum w Mielcu'' (2005) 8. ,,Przyczynek do biografii Władysława Żurawskiego'', w: ,,Mieleckie Zapiski'' 5-6, 2002-2003, Mielec 2005.

Nagrody i wyróżnienia:
1. (1977–78) Nagrody i wyróżnienia w Turnieju Jednego Wiersza „O Jaszczurowy Laur” w Studenckim Centrum Kultury „Pod Jaszczurami” w Krakowie, m.in.: – I Nagroda w turnieju na wiersz satyryczny z Jury pod przewodnictwem Jana Pietrzaka – informacja o nagrodzie w tygodniku satyrycznym „Szpilki”; – Wyróżnienie w konkursie z Jury pod przewodnictwem Włodzimierza Sokorskiego; – Laureat Ogólnopolskiego Turnieju Jednego Wiersza w SCK „Pod Jaszczurami” w Krakowie (1977 r.).
2. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Klubów Studenckich „Czerwonej Róży”, jako kierownik programowy Klubu Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie „Bakałarz” (1978)
3. Brązowa odznaka SZSP za działalność kulturalną (Kraków 1978 r.)
4. Wyróżnienie w Konkursie Niezależnej Prasy Lokalnej zorganizowanym przez Nowojorski Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej IDEE (1992)
5. Nagroda II kategorii w kraju, w Konkursie Niezależnej Prasy Lokalnej zorganizowanym przez Nowojorski Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej IDEE. (1994);
6. Wyróżnienie na Międzynarodowych Targach Mieleckich za „Powiat Mielecki Przewodnik” (1999);
7. Wyróżnienie w konkursie dziennikarskim „Polacy i Niemcy w Europie’’ zorganizowanym przez Magazyn Międzynarodowy „Obyczaje’’ oraz Stowarzyszenie „Dialog i Współpraca’’ w Lublinie. W konkursie zostało wyróżnione opowiadanie „Wypędzani i wypędzeni”, (2002), którego treść osnuta jest na rozmowie przeprowadzonej przez autora z panem Bronisławem Czają z Czermina, który wspomina losy zarówno Polaków jak i Niemców z nieistniejącej już kolonii niemieckiej Hohenbach w Czerminie. Wspomnienia dotyczą okresu przedwojennego, a także II wojny światowej oraz czasów powojennych, kiedy to koloniści niemiecy definitywnie opuścili Czermin, jak też i inne miejscowości powiatu mieleckiego. Nieprzypadkowa jest tu też zbieżność nazwisk Herberta Czai i Pana Bronisława, którzy nie są żadną rodziną, ale historia w jakiś sposób połączyła ich losy. Opowiadanie zostało opublikowane w książce pt. Polacy i Niemcy dalecy i bliscy wydanej przez Stowarzyszenie „Dialog i Współpraca” w Lublinie 2001 roku, dzięki dotacjom Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży oraz Fundacji Konrada Adenauera. W książce oprócz autorów polskich są także przetłumaczone na język polski prace autorów niemieckich.
8. Nagroda Marszałka Województwa Podkarpackiego za szczególne osiągnięcia w twórczości artystycznej i ochronie dóbr kultury (2002).
9. Dyplom Uznania 1967-2002 Przyjaciel Rzeszowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Z okazji 35-lecia istnienia profesjonalnego środowiska literackiego w obecnym województwie podkarpackim, a także z podkreśleniem zasług dla rozwoju literatury pięknej oraz z podziękowania za bezinteresowną zyczliwość i udzielanie wszechstronnej pomocy (Rzeszów 2002).
10. Wyróżnienie w konkursie dla dziennikarzy pt. ,,Zrozumieć powódź" ogłoszonym przez Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Instytut Meteoreologii i Gospodarki Wodnej (Kraków, luty 2003).
11. Nagroda Ministra Kultury - Odznaka Zasłużony Działacz Kultury (2005)
12. ,,Złote Pióro'' Związku Literatów Polskich Oddział w Rzeszowie za tryptyk dramatyczny ,,Trzy dni później'' (2005), Rzeszów, styczeń 2006.








Urodzony 1 marca 1949 r. w Wałbrzychu. Od najmłodszych lat interesuje się poezją, teatrem, filmem, malarstwem, dziennikarstwem oraz historią. Jest również animatorem kulturalnym. Wszystkie te dziedziny uprawiał w praktyce. W latach 1963-1974 brał udział w kilkudziedziesięciu konkursach recytatorskich. Posiada brązową i srebrną odznakę recytatora. W latach 1963-1986 był członkiem zespołu teatralnego „Maska” przy ZDK WSK w Mielcu. W 1968 był współzałożycielem kabaretu „Ergo- mix”. W 1969 współtworzył teatr poezji (W-wa), a w 1972 teatr poezji „Kaliope” (Mielec) . W 1981 był członkiem założycielem Klubu Środowisk Twórczych TMZM , a w 1982 członkiem założycielem Stowarzyszenia Twórców Kultury „ Sęk”. W swoim dorobku posiada ponad dwadzieścia realizacji Aktorskich, udział w 28 zbiorowych wystawach malarskich, kilkaset publikacji prasowych i radiowych, kilkanaście indywidualnych publikacji wydawniczych. . Od 1983 jest członkiem Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera. W latach 1990-1996 był sekretarzem, a w latach 1996-2003 prezesem Towarzystwa. Posiada wydane dwa tomiki poezji „Bezsenność”. Posiada odznaki „Zasłużony działacz kultury”, „Zasłużony działacz ochrony zabytków” ,”Złotą odznakę TMZM” i Nagrodę Prezydenta Miasta Mielca w dziedzinie kultury. Jest pracownikiem Muzeum Regionalnego w Mielcu.


Stare podwórka

Nasze podwórka
uciekają przeznaczeniem
bram

Te prostokąty
z niebem na głowie
jak kwatery pojednań
samotnych odlotów

Wpisują się wciąż nowe
wiosennym muzykowaniem
liści powrotnych

Podwórka
mają twarze coraz starsze
Imiona pozostają
niezmienne
dorastają
odpływają
niedomkniętym lufcikiem

Żal dawno pożegnanych
na wędrówkę
do wiecznego Boga

Dzisiaj brak coraz bardziej
miejsc szczególnych
pierwszych
zapachów doznań marzeń


Dawne wakacje

U dziadka Jana
zapach wakacji
Lot trzmiela ginie
w zielonym królestwie

Jak symbol własności
szczekanie psa
Kierat przycupnięty
w zaczarowanym kręgu
Dom i ciepła strzecha
z oknem na ciężarną
stodołę

Za nią koralą się pożądliwie
czereśnie – truskawki
obległy drogi polne
pośród morza zbóż

U dziadka Antoniego
przednówek
soczystych wiśni
i wielkiej morwy
Ręce
bolą z braku kieratu

Maleńka rzeczka
do dzisiaj obmywa stopy
wałów
Z ich wysokości rozmawiałem
ze znajomymi wiatrakami

Ale jaskółki wszędzie
takie same –
lotem koszącym zwiastują
deszcz


Wspomnienia

Gdy sady przekwitły
nie dojrzał już wiatr
dawnych
małych chłopców
z kieszeni jabłek
pachnących

Obmytych wakacyjną rosą
muzycznych łąk

Znajome krajobrazy
odleciały jesienną pozłotą

Nawet dorożkarz krakowski
uniósł się gołębiem
i wielkim wozem
z latarnią gwiazdy
północnej
rozgarnia chmury
księżycowych gościńców

Rzeczywistość
wrasta w ścierniska czasu
nieodwracalnie

 


 

Perły pewnej wystawy w mieleckim muzeum

Panu Mikołajowi strażnikowi gwiezdnego czasu

Bursztynowy lot owada
zastygł
w baśni o pięknej planecie

Dzień z nocą
słońca i księżyce
pełne pokładów znaczeń
odsłoniły
tajemne struktury kryształów

Chodziłem po pokojach
niczym Gałczyński z Bachem
i z muzyką

Każdy przedmiot
budził się tęczową barwą
jak pojedyncza nutka
dźwięczał chwałą świetlistą
milionów lat


Oto wspaniała partytura
z aranżacją blasków odległych
filharmonii planet
i zbiorów gwiazd
o mocy czarownej bioczucia

Zbieram takie chwile
jak widz w operze
na późne popołudnia
jesieni ukrytych wzruszeń
Gdzie rodzi się człowiek
Gdzie znika gwiazda

Gdzie słychać nadzieje
nie przebrzmiałe jeszcze
i wszechobecność ciszy
wielkiego wybuchu


Tych kilka słów

Pamięci ks. Jana Twardowskiego

Słowa tak proste
Ziarenka
wyłuskane lotnością doznań

Przenikają
mgły wielkiego tłumu
w równie wielkiej
samotności

Tak niewiele potrzeba
aby opowiedzieć człowieka
Wystarczy miłość
a nawet obecność

Tak niewiele potrzeba
aby uśmiech uśmiechem był
wzrok spojrzeniem
przyjaźnią

Tych niewiele słów
jak paciorki
różańca pięknej nadziei
kreślonej pośpiesznym szeptem
na białym obłoku

Nasze życie wczoraj dzisiaj jutro
a nawet poniewczasie
jest w tych słowach
maleńką chwilą prawdy

Tak niewiele słów potrzeba
kreślonych szeptem pośpiesznym
aby umieć się rozstać

W piękne przejście
do powrotów
otwartych jak przyszłość


Stało się

Pamięci Jana Pawła II

Porażająca cisza
bolesnym całunem
zasnuła wieczór

Nasze myśli
w podróż powrotną odeszły
Apostoła

Do słów wypowiadanych
zapomnianych
trudnych

Do uniesień
gestów otwartych
Do głosu co płynął
ku brzegom wzrastania
arką nadziei

Bez słów
dopełniło się przejście
Pielgrzyma serc
świadectwem obecności
w krzyżu


Jesienna etiuda

Dni wymykają się
bezszelestnie

Taki już czas
że aż ptaki odleciały
w samotność
miejsc odległych

Oto liść
pełen rzek zmarszczek
gwiazd spadających
jak szept

Z księżycem chłodu
rosy zebranej o świcie
dalszym niż pragnienia
horyzontów

trwasz
jak drzewo zastygłe
w czucie zapachu tej ziemi

Czekasz
oddalenia za drugą bramę
wiecznego słońca

Do której
wędrowanie kartek zapisanych
wyznacza wiatr

 

Please publish modules in offcanvas position.