Działowski Mieczysław
Urodzony 9 stycznia 1930 roku w Krakowie. Przez cała swoją młodość i dorosłe życie związany z Mielcem. Wierny pasjonat idei harcerstwa, lotnictwa i sportów lotniczych. Absolwent Liceum Mechanicznego w Dębicy. W Latach 1951 – 1953 był słuchaczem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lotniczych w Dęblinie na Wydziale Pilotażu. Absolwent Wydziału Metalurgicznego Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie (1969). Członek Stowarzyszenia Szarych Szeregów. Pilot szybowcowy i samolotowy. Członek Zarządu Aeroklubu Mieleckiego im. Braci Działowskich w Mielcu. Pracownik WSK – PZL Mielec aż do momentu przejścia na emeryturę, wykładowca w Zespole Szkół Technicznych w Mielcu w latach 70 – tych ubiegłego wieku. Za swoją pracę zawodową wielokrotnie nagradzany i odznaczany: Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Armii Krajowej, odznaczeniami i nagrodami resortowymi. Autor licznych artykułów w Gazecie Wojsk Lotniczych, Wirażach, Głosie Załogi, Nadwisłoczu, Przeglądzie Lotniczym, Ikonie, Tygodniku Sanockim i Wydarzeniach. Amatorsko uprawia poezję, jest autorem opowiadań, fraszek i dokumentów. Członek Grupy Literackiej „Słowo” w Mielcu od momentu jej powstania w 2006 roku. Za swoją działalność i twórczość odznaczony odznaką honorową „Zasłużony Dla Kultury Polskiej” (2011). Jego debiutem autorskim była w 2003 roku powieść autobiograficzna „Na skrzydłach jastrzębia”. Wielokrotny zdobywca laurów w konkursach literackich ogólnopolskich i regionalnych. Jego poezja trafiła do katalogu twórców i animatorów Ziemi Mieleckiej „Pędzlem, piórem, pasją” Krystyny Gargas – Gąsiewskiej(2007), almanachów Grupy „Z podróży na wyspy słowa”(2007), „W rytmie słowa” (2009), „Zanurzeni w słowie” (2011) oraz tomu miast partnerskich „W dalszej i bliższej perspektywie” („So fern wie nah”) z tego samego roku. W roku 2009 ukazał się jego debiutancki tomik poezji „Wiersze życiem pisane”, w roku 2010 „Nie dla sławy sięgam po pióro” i dokumentalna książka „Czas przerwać milczenie”, w której podejmuje temat fałszowania historii braci Działowskich. W roku 2011 wspólnie z Magdaleną Korzeń wydał tomik „Siła słowa, magia flesza”, zawierający poetyckie reminiscencje z lat minionych, fraszki i zdjęcia Magdaleny Korzeń.
Zmarł 21 czerwca 2017 roku, został pochowany na Cmentarzu Parafialnym w Mielcu.
Przeczytaj wersję PDF:
Nie dla sławy sięgam po pióro ( 4.46 Mb )
Czas przerwać milczenie ( 3.66Mb )
Barbórka
Święta Barbaro
patronko górników
Chroń blaskiem
swej niewinności
swych podopiecznych
z podziemnego mroku
Ze Śląska Wieliczki
i tych co w Sanoku
Nie żałuj im niczego
w szczególności zdrowia
W największym wymiarze
Gdyż inne dobra
co na tej ziemi
mogą kupić
lub otrzymać w darze
Szczęść Boże
Biało Czerwona
Pamiętać będziemy
Zroszone krwią
biało czerwone szachownice
polskich dywizjonów
walczących pilotów
Na Londynem
Warszawą Berlinem
Zapamiętamy
Ich skuteczność i męstwo w boju
w Królewskich Siłach Powietrznych
z dala od rodzinnych stron
Pamiętamy
Bojowe loty
nie tylko z elitarnego 303
każdy z polskich pilotów
życie poświęcić był gotów
Zachowamy w pamięci
Waleczność i ofiarność
polskich lotników
Z dumą wspominając
o ich patriotyzmie i męstwie
Szczególnie
Tych którzy spoczęli na zawsze
w Zjednoczonym Królestwie
Ich dusze w ostatnim locie
wzleciały ku nieskończoności
ciała w milczeniu otuliła ziemia
Nam
o ich bohaterstwie
pozostały wspomnienia
Nieśmiertelna
W duszy mej
szukam wartości
zanikającego czasu
Od poczęcia
zespolona z ciałem
niezniszczalna
Dusza
stworzona z niczego
jak twierdzą
niedoścignieni
w umysłach
To ziemski wyróżnik
nieporównywalny
z innymi wartościami
W wszechświecie
ponad czasowa
Siedziba ludzkich cnót
decydująca o zachowaniu
Dusza posiadająca
największy sens
swą niewyobrażalnością
***
Miłość
podobno trwa
od pierwszego wejrzenia
To frazes
trudno w to uwierzyć
Miłość
wymaga ciszy
a nie pożądania
w momencie pierwszych
spojrzeń
Jeśli mówisz
kocham
a nie wierzysz
własnemu uczuciu
zaniechaj tego słowa
obłudny kochanku
spod znaku
przelotnego amanta
Zwątpienie
Widzisz tylko
zło we mnie
Nie dostrzegasz
sensu życia
wrażliwej miłości
Błądzisz w swych myślach
brak Ci odwagi
w ujawnianiu prawdy
Spragniona
chcesz mieć kochanka
zaspokajającego
Twe pożądanie
Daję Ci tylko siebie
i aż siebie
a nie erupcję uczuć
Nie żądam
nie proszę o wiele
lecz o zrozumienie
Wyzwolenie
Jesienny zmierzch
zaglądał nieśmiało
w okna zadymionego pokoju
Ogień w kominku
dogasał niedbale
Piłsudski nie spał
spoglądał na mapę Europy
Nikłe języki ognia
migotały w lustrzanym
odbiciu jego źrenic
Drgnął
unosząc rękę odłożył
dogasającego papierosa
Który to już dziś
która filiżanka kawy
tylko mimika twarzy
zdradzała retoryczne pytania
Zmarszczone czoło
zmrużone powieki
wsparty ręka podbródek
świadczyły o wielkim
wewnętrznym niepokoju
Naczelnik z żołnierską
wrażliwością spełnianej roli
rozmyślał nad losem
wyzwolonej Polski
po długich latach niewoli
Trzynastka
To nie androny
frazesy banały
lecz prawda szczera
Choć cyfra ponoć przewrotna
dla nas szczęśliwa
od pierwszych chwil
poznania
Historycznie z trzynastką
związany jest początek
późniejszej znajomości
radości w małżeństwie
Dojrzałej miłości
To szczęśliwe wczoraj
spokojne dziś
gwarancja jutra
Pamięci Marii Kaczor
non omnis moriar
Ciężko wyrazić słowami
rozmiar bólu spowodowany
Twym odejściem
Droga nam Mario
Pogrążyłaś w smutku Rodzinę
grono słuchaczy
Uniwersytetu Trzeciego Wieku
Stąd trudne zadanie
opisać Twe bogate
i duchowe życie
Wierna ideałom
czynami pisałaś swego życia kartę
Pozostaniesz w naszej pamięci
jako pomnik trwały
na zawsze i wszędzie
Zaś ziemia po której
w trudach kroczyłaś
niech Ci lekką będzie
Żegnaj
Recenzja mgr Bogumiły Gajowiec
Zamieszczona w Mieleckich Zapiskach nr 5 – 6 (grudzień 2005 r.)
KSIĄŻKA O MIELECKIEJ RODZINIE LOTNIKÓW, O DAWNYM HARCERSTWIE I O PRZYJAŹNI
Rodzina autora zamieszkuje w Mielcu od XVIII wieku, jej liczni członkowie znani byli z aktywności w środowisku patriotycznym. Dziad Walenty Działowski walczył wraz z dużą grupą mielczan w Powstaniu Styczniowym, był ciężko ranny, z walki wyniósł trwałe kalectwo. Największą chwałę rodzinie przynieśli dwaj jego synowie: Stanisław i Mieczysław, znani w okresie międzywojennym konstruktorzy i piloci. Zbudowali w Bydgoszczy szybowiec własnej konstrukcji, skonstruowali i zmontowali dziewięć modeli samolotu DKD (Działowski - Krüger - Działowski), w Bydgoszczy i w Krakowie. W 1939 zaczęli pracować w Mielcu w uruchomionej właśnie fabryce samolotów. Mieczysław okupację niemiecką spędził w Mielcu, Stanisław wraz z synem znalazł się w Anglii, walczył w bitwie o Anglię, został ranny, zmarł w szpitalu wojskowym. Autor książki, syn Mieczysława, również został lotnikiem. Wraz z ojcem włączył się w działalność Aeroklubu Mieleckiego, ukończył szkołę szybowcową w Bodzowie koło Krakowa, technikę pilotażu doskonalił w Aeroklubie Mieleckim, rzeszowskim oraz w Lęborku, wreszcie studiował w dęblińskiej Szkole Orląt”.
Tuż przed dyplomem jego przygoda z lotnictwem została brutalnie przerwana.
Został usunięty z uczelni, ponieważ jego stryj wraz ze swym synem był w Anglii pilotem RAF-u, oraz ponieważ autor pochodził z rodziny o uznanym rodowodzie lotniczym, której osiągnięcia i sukcesy przypadły w okresie Polski przedwrześniowej”. Z tego samego powodu usunięto z Aeroklubu Mieleckiego jego ojca Mieczysława, nie wolno mu było odtąd korzystać z lokalnych urządzeń lotniczych, uczestniczyć w zebraniach towarzyskich klubu, nie mógł uzyskać zezwolenia na latanie na maszynach klubowych nawet w charakterze pasażera. Była to wielka krzywda dla obydwu Działowskich - ojca i syna. Syn jednak związał się na stałe z mielecką fabryką lotniczą po ukończeniu studiów na Wydziale Metalurgicznym AGH w Krakowie. Pracował na różnych stanowiskach, aż do stanowiska Głównego Metalurga, został członkiem Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej do Spraw Specjalizacji Zawodowej Inżynierów, zajmował się też pracą dydaktyczną po ukończeniu Studium Pedagogicznego.
Dużą część książki autor poświęca swej rodzinie, szczególnie rodzicom, a także licznym trwałym przyjaźniom zawiązanym w konspiracyjnym harcerstwie w czasie wojny i zaraz po wojnie. Drukuje wspomnienia swych przyjaciół - harcerzy i wspomnienia spotkań na zlotach (złazach”) harcerskich w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Mielcu, Lubogoszczy i Złotym Potoku. Zamieszcza także kilka własnych utworów poetyckich. Utwory te oraz emocjonalny, pełen ekspresji styl wielu fragmentów książki świadczą o szczególnej wrażliwości i poetyckiej wyobraźni piszącego.
Mieczysław Działowski,
Na skrzydłach Jastrzębia,
Mielec 2004 (?)„ Drukarnia Grafkarton
A. Matyasik Spółka Jawna, ss. 246
Recenzja Dr hab. Konrada Zielińskiego
Wydział Politologii UMCS w Lublinie
Książka Mieczysława Działowskiego „Na skrzydłach Jastrzębia” (Kraków 2003) w wielkiej mierze oparta na wspomnieniach Autora, nie jest tylko zapisem, skądinąd niezwykłych losów bohatera. Urodzony w Krakowie w rodzinie pionierów polskiego lotnictwa, braci Działowskich, swoje życie związał z lotnictwem i przemysłem lotniczym. Słuchacz kursu pilotażu w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, absolwent krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, pilot i pracownik mieleckiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego oraz nauczyciel szkół średnich, od najmłodszych lat działał w harcerstwie, najpierw w gromadzie zuchów, potem w konspiracyjnych drużynach Szarych Szeregów. Tej pasji pozostał wierny do dziś. Losy bohatera stanowią niezwykłą egzemplifikację dziejów Polski, od okresu międzywojennego po czasy współczesne, i śledząc jego drogę życiową, odbywamy swego rodzaju podróż w czasie.
Ta bogato ilustrowana, często unikalnymi fotografiami i starannie opracowana pod względem edytorskim książka, napisana jest językiem barwnym i komunikatywnym. Na uwagę zasługuje dobór źródeł: Autor korzysta zarówno ze swoich wspomnień, jak i szeregu wydawnictw okolicznościowych, pamiętników, relacji kolegów i przyjaciół, wprowadzając do obiegu czytelniczego, również naukowego, wiele materiałów trudno dostępnych lub wręcz nieosiągalnych badaczom. Choć nie to było zamierzeniem Autora, do wspomnień Działowskiego z pewnością sięgną badacze najnowszych dziejów Polski, zarówno historycy, jak politolodzy i socjologowie”.
Nota autora:
Wobec zadawanych mi pytań dlaczego książka Na skrzydłach jastrzębia nie znajduje się w ogólnej sprzedaży wyjaśniam, że wydanie książki zawdzięczam absolutnie bezinteresownej pomocy Antoniego Matyasika, właściciela firmy GrafKarton, który pomógł również w technicznej edycji książki. Stąd, chcąc pozostać lojalnym wobec fundatora, postanowiłem nie czerpać zysków ze sprzedaży książki. Z satysfakcją wręczam ją tym, na których serdeczność i życzliwość mogłem i nadal mogę liczyć. Książka trafiła do rąk bardzo licznej, tak bliższej, jak dalszej rodziny, przyjaciół, kolegów, druhów harcerskich oraz dawnych współpracowników.
ZIEMIA
ziemio geoido ziemio maso ognista,
od wieków rozpalona, jak żagiew płomienista.
przez Ptolemeusza w wszechświat uniesiona,
przez Kopernika na wieki ruszona.
wędrujesz we wszechświecie po drogach przestrzennych,
zmieniasz swe oblicze w ciemnościach bezdennych.
szukasz dla się ciepła w swej dalekiej gwieździe,
leżysz w jej orbicie jak ptak w swoim gnieździe.
sama świecisz w ciemnościach, lecz światłem odbitym,
jesteś jakby zwierciadłem w planet globie skrytym.
chcieć cię zbadać ziemio ileż trzeba trudu,
ileż ofiar śmierci wśród uczonych ludu.
ściągasz jak magnes na swe łono szare,
według praw Newtona chociaż bardzo stare.
wydajesz z siebie płody z swej twórczej natury,
gościsz na sobie rzeki i przepiękne góry.
piękno twojej przyrody opiewają wieszcze,
grzebiesz w sobie zmarłych, wołając wciąż jeszcze!
kończąc opowieść o twym pięknym globie,
w końcu i ja złożę swoje ciało w Tobie.
BEZSILNOŚĆ
coraz trudniej ogarnąć myślami
ziemski majestat prawdy,
to z jego powodu łatwo zauważyć
niesprawiedliwość, ludzkie nieszczęścia
i codzienne zgryzoty
paradoksalnie nie popełniam błędu konstatując,
to człowiek człowiekowi od zarania dziejów
sprawia kłopoty.
przykłady potwierdzają, że nawet od momentu
biologicznej zygoty.
coraz trudniej zaprzeczać takiemu stwierdzeniu,
liczne przykłady na zło dostarcza codzienność
czasami nawet nie bezpośrednio, ale przez jego
nieprzewidywalną odmienność.
w marazmie zła i nieprawości płodzimy nowe pokolenia
niezależnie od wiedzy jak i zamożności
obojętnie na której półkuli czynimy z życia koszmar.
niewiarygodne, ale w powadze obowiązującego prawa
dokonujemy tych okropności,
niekiedy w świadomej zaciekłości.
stąd morał a nawet uzasadnione przekonanie,
że choć złorzecząc to żyć musimy
w totalnej bezsilności!
GRZECH
byłem grzesznikiem, choć nie zdążyłem zgrzeszyć,
płakałem, choć powinienem się cieszyć,
gdy on pierworodny w spadku po Adamie i Ewie
znikał na zawsze z mej duszy
z ostatnią kroplą wody chrzcielnej.
nic nie rozumiałem, ale uśmiechałem się
być może z wdzięczności,
gdy kapłan wypowiadał moje imię — Mieczysław
w majestacie ciszy kościelnej.
z zaciekawieniem patrzyłem na chrzestnych,
biologicznych rodziców,
na ich twarze skupione, lecz pełne radości,
szczęśliwe z dokonanego sakramentu chrztu,
na długą ziemską drogę niedoskonałości.
wiem jak bardzo trudno oprzeć się pokusom świata
tonącego w swawoli,
zostałem ponownie grzesznikiem, ale już z własnej
i nieprzymuszonej woli.
Wiatr
siłą aktywności
na przemian łamie
i gładzi gałęzie
pobudza wyobraźnię
nieokiełznany
nie uspokaja duszy
rozedrganych myśli
niewidzialną energią
podmuchu
przelatuje skrycie
pomiędzy listowiem
pustkę zostawia
nie stara się
zatrzymać piękna
stworzonego
rozkoszą chwili
Łzy
Krople padającego deszczu
mieszane z łzami
spływają po bladej
zapłakanej twarzy.
Zastanawiająca różnica
w specyfice smaku
zatrzymanego na wargach
wilgotnych ust.
Łzy – incydentalne,
rzęsiste, mimowolne,
czego mogą być wytworem
wyrażając na przemian smutek i radość,
szczęście i żal,
szczerość i obłudę.
Łzy – te małe kropelki,
źródło wewnętrznej reakcji
emocjonalnego stanu,
a odzwierciedlają
tyle sprzeczności.
ZAGUBIONY
Od poczęcia skazany zostałem
Na poniewierkę swej duszy
W gwiezdnym układzie konstelacji
Zawieszonej między niebem a ziemią
W oceanie metafizycznej niezrozumiałości.
Nie dawałem nikomu przyzwolenia
By potraktowano mnie w ogarniającym
W mistycznym wszechświecie
Jak nic nie znaczące tło w materii doboru
Dla zachodzących w nim przemian.
Stąd świat potraktował mnie
Na co w swej pysze zasłużyłem
Zostałem pyłem w otchłani kosmosu
Bez pozostawienia mi możliwości
Własnego, może i doskonalszego wyboru.
PRZECHADZKA
W słoneczne popołudnie
Na wiosennym spacerze
Spotkałem przyjaciela.
Starał się nie opuszczać mnie
Ani na chwilę
Jakby na smyczy był,
I Choć krótko byliśmy razem
Na dobre ze mną się zżył.
Czas szybko upływał,
Lecz niepokojąco dziwnie
Przeżywałem jego obecność
Nie mogąc nawiązać rozmowy,
Zawrzeć znajomości,
Dzielić się myślami
Dla okazania mu mej radości.
Zdeterminowany przystanąłem
By spojrzeć intruzowi w oczy,
Ze zdziwieniem stwierdziłem
W ten pogodny majowy dzień,
Że jak satelita krążył wraz ze mną,
Mój własny cień.
MOGIŁA
W oparach wilgotnych mgieł
Wśród połamanych konarów drzew
I prochem pachnących traw
Przystanął strudzony wędrowiec
Jeszcze nie starzec,
Nad zaniedbaną leśną mogiłą
Czas, której odmierzał
Zapadnięty brzozowy krzyż.
Oparł zmęczoną twarz
Na przytwierdzonej do niego
Widać w pośpiechu złamanej desce,
Wytężył znużony wzrok, by ujrzeć
Na jej zatartych nierównościach
Skromną o zmarłym informację
Bo choć w swej powrotnej drodze
Z długiej, wojennej tułaczki
W różnych miejscach mogiły mijał
Ta, wydawała się ... jakby niczyja,
O czym świadczyły litery ŻNN
Niezgrabną ręką wyryte
Oznajmiając, ze tu jest pochowany
Z dala od swych najbliższych
ŻÓŁNIERZ NIEZNANY.
Zaborczość
Od Adama i Ewy
od prehistorii czasów
ogarnięty rządzą
homo sapiens
nieustępliwy w pościgu
za pompatycznym
surowym, okrutnym
despotycznym
sposobem na życie
trwa i trwa
wynaturzony
z wartości koegzystencji
nie tylko moralnej
trwa i trwa
osaczony chciwością
dla zaspokajania
kaprysów doczesności.
Z wielu znakomitych mieszkańców Mielca, żyjących w różnych okresach jego historii, dumna była, jest i pozostanie ziemia mielecka.
Wspomnienie stanowi o jej rodowitych mieszkańcach - braciach Działowskich, którzy bogatym biegiem życia zawodowego pozostawili po sobie znakomity dorobek w postaci wspaniałych lotniczych osiągnięć. Ich faktografię przedstawiam w znacznym skrócie, ponieważ własne laurki pisali ciężką pracą, która zaowocowała powszechnym uznaniem, popularnością, a i osobistą dumą. Z wielkim pietyzmem wyrażali swe przywiązanie do rodzinnego miasta, stąd zrodził się pomysł, aby na sterze kierunku jednej z własnych awionetek umieścić napis - Mielec oraz jego herb „GRYF”.
Urodzili się w Mielcu w wielodzietnej rodzinie przy ulicy Dworskiej nr 49 (obecnie Legionów). Był to parterowy, drewniany domek mistrza rymarskiego Walentego - uczestnika Powstania Styczniowego z 1863r., wielkiego patrioty i prawego obywatela miasta oraz jego drugiej żony Teofili z d. Sobieska, matki Stanisława i Mieczysława.Dla historycznego porządku wyjaśniam, że ulica przy której stał dom rodzinny, to jedna z dłuższych i aż ośmiokrotnie zmieniała lub powracała do już pierwotnie nadanej jej nazwy.
Starszy - Stanisław przyszedł na świat w kwietniu 1900r. W osiemnastym roku życia zgłasza się jako ochotnik do wojska austro – węgierskiego i rozpoczyna naukę w prestiżowej jak na ówczesne czasy w wiedeńskiej szkole mechaników lotniczych. Tam będąc jednym z wyróżniających się słuchaczy, zdobywa gruntowną wiedzę w tym zakresie.
W wieku 23 lat uzyskuje licencję pilota wojskowego w Bydgoszczy. Od 1916r. służy w wojskach lotniczych i w stopniu sierżanta lata zawodowo. W dwa lata później posiada już uprawnienia instruktora pilotażu. Bierze czynny udział w licznych zawodach lotniczych w kraju zdobywając cenne wyróżnienia i nagrody.
Starszy, bardziej doświadczony Stanisław szybko dostrzega u swego młodszego o cztery lata brata, wrodzone zdolności do mechaniki precyzyjnej. Usilnie namawia go do wyjazdu. Mieczysław widząc możliwości podnoszenia kwalifikacji, podąża za bratem tak do Krakowa jak i do Bydgoszczy.No i Mieczysław nie zawodzi ! szybko opanowuje teoretyczno - praktyczną naukę w warsztatach Cywilnej Obsługi Lotnictwa. Uprawnienia pilota amatora uzyskuje w cztery lata później w tej samej szkole pilotów co jego brat. Jednak Mieczysław nigdy nie lata zawodowo i nie uczestniczy w zawodach lotniczych jako pilot. Aż do listopada 1935r. trwa nieprzerwane pasmo ich lotniczych sukcesów. Tak Stanisław jak i Mieczysław, doskonale się rozumieją i nawzajem uzupełniają. Poza sporadycznymi przypadkami nigdy i nigdzie nie występują indywidualnie. W owym czasie nikt nie starał się rozdzielać ich osiągnięć, natomiast cieszą się wszędzie niesłabnącym uznaniem.Inicjatorem pomysłowych rozwiązań i duszą podejmowanych przedsięwzięć, był w większości znacznie lepiej przygotowany teoretycznie starszy z braci - Stanisław. Mieczysław zaś uzupełniał dodatkowo sukcesy wrodzonymi zdolnościami manualnymi. Efekt wieloletniej współpracy to – monolityczny duet rodzinny
Bracia Działowscy |
Wieloletni wysiłek owocuje. Powstaje wiele udanych konstrukcji samolotów, począwszy od szybowca „BYDGOSZCZANKA” noszącej imię miasta, w którym powstała ta nowatorska myśl. Szybowiec bierze udział w II Wszechpolskim Konkursie w Gdyni w 1925r., ale bez sukcesu.„Bydgoszczanka” pilotowana przez inż. L. Strzelczyka nie posiadającego doświadczenia w lotach na szybowcu, a także na skutek nieuwzględnienia w tym dniu złych warunków atmosferycznych szybowiec ulega wypadkowi.
Z tej okazji bezimienny poeta ułożył :
zachciało się „bydgoszczance”
wzlecieć ponad drogę
lecz niestety zły wiaterek
zdmuchnął ją niebogę
Zachęceni udanym startem, mimo drobnego incydentu z winy pilota, młodzi entuzjaści przystępują do konstruowania oraz budowy serii awionetek od DKD - 1 do DKD - 10. Ostatni model DKD – 10 to - aeromobil, stanowił połączenie samochodu z samolotem. Jednak nie doczekał się realizacji rzeczowej z uwagi na wybuch II Wojny Światowej. Dla porządku wyjaśniam skrót DKD - oznacza : Działowski – Krüger – Działowski, gdzie Krüger, to pasjonat oraz nieugięty wielbiciel Stanisława i Mieczysława, a jednocześnie skromny bydgoski szewc sponsor ich zamierzeń.
Wszystkie awionetki konstrukcji braci Działowskich, budowane były przy wydatnych subwencjach - Komitetu Wojewódzkiego L. O. P. P. w Krakowie.
DRUGI KRAJOWY KONKURS AWIONETEK (dalej K.K.A.), który odbył się w Warszawie w 1928r. zgromadził na starcie plejadę dobrze już znanych konstruktorów oraz pilotów, że wspomnę choćby : Wigura ; Drzewiecki ; Czyżewski ; Grzmilas i inni. Konkurs przysporzył jednak ogromnego splendoru - braciom Działowskim.
Znaleźli się w kręgu zainteresowania wielu wpływowych notabli, którzy w sprawach lotnictwa cywilno – sportowego jak i wojskowego posiadali decydujący głos. Już wkrótce miało się okazać, że znajomość z decydentami posiadała niebagatelne znaczenie dla ich przyszłych losów i pracy zawodowej w lotnictwie.
Konkurs był znakomitym przeglądem akademickiej myśli konstrukcyjnej w zderzeniu z amatorskimi pasjonatami lotnictwa. Na starcie stanęły awionetki :
• Studenci Politechniki z Warszawy - 4 samoloty
• Bracia Działowscy - 3 samoloty
• Podlaska Wytwórnia - 1 samolot
• Koło lotnicze „Plaga – Laśkiewicz” - 1 samolot
• Konstruktorzy z Warszawy : Skraba, Zalewski, Kozłowski - po 1 sam.
• Konstruktorzy z Poznania : Offierski, Grzmilas, Morisson i Nawrot oraz Medwecki - po 1 samolocie
• Poza konkursem startował - 1 samolot Departamentu Lotnictwa - pil. mjr Makowski.
Zestawienie jednoznacznie pokazuje jaką siłę w II Krajowym Konkursie Awionetek stanowiły samoloty z logo - DKD. Z ogólnej bowiem liczby 14 zgłoszonych do zawodów awionetek, aż 3 należały do braci Działowskich.
Zajmując czołowe lokaty wystawili znakomite świadectwo o swych daleko idących możliwościach.
Końcowe wyniki klasyfikacji w II KKA z uwzględnieniem tylko samolotów - DKD :
I – miejsce DKD – 4 ; pilot P. Bargiel, nagroda L. O. P. P. – 10.000 zł.
III – miejsce DKD – 3 ; pilot sierż. St. Działowski, nagroda L. O. P. P. –
3.000 zł.
V – miejsce DKD – 5 ; pilot P. Karczmarczyk, bez nagrody.
Dla mniej zorientowanych przedstawiam bardzo krótkie charakterystyki awionetek DKD – 3; 4; 5 , które wzięły udział w II KKA w Warszawie w 1928r.
DKD – 3
Klasyczny górnopłat z zastrzałami. Bierze udział w 1 i 2 - KKA oraz w locie południowo - zachodniej Polski w latach 1928 i 1930r.
* rozpiętość - 8.40 m
* długość - 4.50 m
* wysokość - 2.08 m
* ciężar własny - 290 kg
* silnik - ANZANI 45 KM
* szybkość max - 140 km/h
DKD – 4
Minimalna różnica pomiędzy DKD – 3. Została oblatana w 1928r.
* szybkość max - 155 km/h
* silnik SIEMENS HALSKE 55 KM
DKD – 5
Posiada także minimalne zmiany w stosunku do DKD -3 i DKD – 4.Zasadnicza innowacja to zastosowanie amortyzacji olejowo – pneumatycznej. Awionetka zajęła III miejsce w locie poł.-zach. Polski w 1930r. pilotowana przez sierż. St. Działowskiego.
Przedstawiam kilka konkurencji, w celu wyrobienia sobie stosownego poglądu dla dokonania oceny stopnia trudności z jakimi spotkali się piloci i ich awionetki w czasie trwania zawodów w II KKA.
Konkurencja ważenia samolotu z pełnym wyposażeniem wraz z paliwem, ewentualnym balastem no i pilotem odbyła się w pierwszym dniu. Po odnotowaniu wagi następował z określonej odległości start na bramkę o wysokości 5 m. zatoczenie kręgu nad lotniskiem z podejściem do lądowania na tą samą bramkę i jak najkrótsze lądowanie poza nią, aż do zatrzymania samolotu.
Kolejną konkurencją było wznoszenie i osiągniecie jak największej wysokości w ciągu 30 min. W tej próbie dominowały technika pilotażu oraz współczynnik doskonałości płatowca. Nie bez wpływu pozostawały warunki meteorologiczne oraz ciężar samolotu.
Podczas wykonywania kolejnego zadania była próba szybkości, brana była pod uwagę suma czasów 6-krotnego przelotu po trasie Warszawa – Piaseczno – Warszawa. W przypadku przymusowego lądowania i ponownego startu (taki przypadek mógł zaistnieć), to niezależnie od tego ile awionetka przebywała w tym czasie na ziemi, doliczano pilotowi 10 min. karnych.
Ostatnią konkurencją wymagającą zręczności jak i doskonałej znajomości sprzętu, była próba demontażu i montażu. W tym celu samolot musiał odbyć pięciominutowy lot i po wylądowaniu na dany znak należało zdemontować skrzydła, przeprowadzić przez bramkę o wymiarach : 3 m - szerokości ; 3,5 m – wysokości ; 10 m – długości, oddzielnie kadłub i skrzydła.
Teraz należało dokonać montażu skrzydeł do kadłuba i po sprawdzeniu w możliwie krótkim czasie wystartować, odbywając ponownie pięciominutowy lot. W tej konkurencji najlepszy czas - 11 min. 58 s. osiągnęła awionetka DKD-3.
L.O.P.P. oceniając końcowe wyniki zmagań II Krajowego Konkursu Awionetek w bardzo ciepłych słowach stwierdziła - cytuję :
„ Prawdziwą niespodziankę w zakończonych zawodach sprawili nam – Bracia Działowscy, wystawiając dwie maszyny 2 – miejscowe, które najbardziej zbliżone są do maszyn użytkowych, i 1 – jednomiejscową. Mają one jeszcze drobne wady, ale sądzimy, że dzielni konstruktorzy swą wytrwałą pracą przezwyciężą je stwarzając prototyp awionetki wybitnie turystycznej pod każdym względem użytkowej i wygodnej.”
POWSZECHNA KRAJOWA WYSTAWA LOTNICZA POZNAŃ – 1929 r. stoisko – BRACIA DZIAŁOWSCY |
Tak jak wspomniałem, moim zamiarem było pokazanie bezspornych sukcesów, które bracia posiadali, ale tylko, podkreślam tylko, na tle wyników jakie osiągnęli w II Krajowym Konkursie Awionetek w 1928r. w Warszawie.
Szczegółowy opis ich znakomitych i cennych dokonań przełożyłem na odleglejszy termin.
Niemniej dodatkowo istotny cel jaki mi przyświecał i pragnę osiągnąć, to uświadomienie nie tylko młodemu pokoleniu by starała się szanować i zachować w pamięci, tych synów ziemi mieleckiej, którzy swymi dokonaniami w różnych dziedzinach życia, zapisywali chlubne karty jej historii.
Mieczysław Działowski - jr
Informuję że dla uściślenia niektórych danych oraz przytaczanych cytatów, posiłkowałem się :
• „ Młody Lotnik” Nr 11 z listopada 1928r. wyd. Warszawa
• Prospekt wydany na okoliczność awionetek DKD braci Działowskich lata 1925 do 1929r.
• „PILOT” Nr 7 i 8 - lipiec – sierpień 1928r.
20.01.2007