Kapuściński Janusz

Pomnik Chopina

Widzę w bryle wierzby zaklęte nuty
szum wiatru w brązowych szponach
czas stanął w miejscu
jest gdzieś ponad

w wielkości przeplatanej zwątpieniem
trwa sztafeta pokoleń
z pałeczką wartości nieprzemijających
mimo trudów ludzkiego istnienia

jego muzyka
daje wiarę w trwanie

może choć czasem zabije nam mocniej
serce do niej
gdy ją zrozumiemy


Moje miasto

Z topornego cementowego piętra
patrzę na miasto
moje miasto
moje życie
wszystko przelewa się przez mrowisko ruchu
kakofonię dźwięków
migotanie stugębnych barw
przez noc dzień i świt
przez świt dzień i noc
i nowy zmierzch
o zmierzchu w ciszy patrzę przez światło
zamkniętych powiek
na moje miasto
moje życie
ta retrospekcja i introspekcja
nie wychodzą na moją korzyść
coś mi przecieka między palcami
moje miasto
moje życie


Zamek w Lublinie

Ciała poszarpał tlen
pamięć poszarpał czas
kraj już dawno nie ten
i płomień gniewu zgasł
leżeli cicho jak kłody
z niemym tragicznym wyrzutem
nie dano im kubka wody
myśli ich były zatrute
z oddali jutrzenka wolności
pukała do miasta bram
kto nimi plac zamku wymościł
ich strzępy bezwładne
leżą tam
ślady zębów na ciele
palce zgryzione do krwi
jak zwierzęcości wiele
miał ten co wina w nim tkwi


Limba

Posadziłem limbę zielonopalcą
drgają na niej dzwoneczki rosy
kierdel dzwonków cichutkich
sama
mizerna
opuszczona przez swoich
wypatruje halnego
tu w dolinie śle listy szelestem
tęskni
opłakuje ojczysty brzeg
i kamienistą wąską drogę do domu
czasami zamigocze ta sama gwiazda
zaświeci ten sam księżyc
zaszumi we śnie
ten sam zielony las
czasami
zaświeci to samo słońce


***

Kiedyś mówił
że już nie może
nie potrafi jak inni
cieszyć się słońcem
albo tak normalnie
jak inni ludzie
iść w sobotnie popołudnie na spacer
do parku
nad rzekę
w nieznane
ku przygodzie
ku życiu
ku nowemu

Chciałbym napisać o nim wiersz
o człowieku
ale nie mogę
nie potrafię znaleźć rymu
do słowa esperal.


Rozstanie


Pędzi dudni pociąg
w takt bicia serca
jestem sam
słyszałem uderzenia serca czyjegoś
idącego po schodach
jestem nie w swoim domu u obcych
muszę jechać wrócić
jak tam trafić
nikt nie potrafi wskazać drogi
wezmę czajnik łyżkę pomidora
pójdę szukać
dlaczego leżę w trawie
i tak blisko dudni pociąg
jestem nagi
okradziony z myśli
strzępy uczuć
strzępy wspomnień
chęć trwania
jak pięknie śpiewa Beniamino Gili

Doradź czy wysiąść z tego pociągu
lepiej zostań tu bezpieczniej
gdzie pójdziesz
to czego szukasz już nie istnieje

wysiadam
koniec drogi.

Please publish modules in offcanvas position.