Bez nas
Bezdomny płacz
bez jęku śpiew
to dopiero początek
Niemy dźwięk
bezkrwawy strach
to dopiero początek
Bez światła dzień
bez nocy ćma
to dopiero początek
Bezdenny kres
bez echa czas
to dopiero początek
bez nas
Więźniarka
Za kratami zniewolenia
cierniem obleczona w pół
zamykam słuch na ciszę błogosławionych
odcinam tętniącą czerwień ust
Rozdarta pomiędzy brzegami
w bezgłośnym żarze
w płomieniu słów
Rozpięta na ramionach niebytu
bez zmazy
bez duszy
bez tchu
Godziny tęsknoty
Z odartą skronią
tknięta jutrzejszym przebudzeniem
w ciszy
uwięziona
padam na kolana żądzy
Kajam się przed namiętnością
Drżę
licząc minuty godzinami tęsknoty
Przyjdź Błagam
ukołysz gładzeniem
w bezradności zabłąkane oczy
Perła przyziemności
Aksamitem twoich fal
otul mnie
Ochroń
przed szaleńczo zawikłanym sztormem
bytem i niebytem
Perlistym pocałunkiem
zaczaruj morze gestów
rutynę doznań
Twą wonią majestatyczną
okryj bezlitosną moją nagość
i trwaj
Czas mógłby się
zatrzymać na moment
w muszli twoich dłoni
My po prostu
Pomiędzy brzegiem
a brzegiem
na styku światów zawieszeni
stoimy gdzieś w bezsensie istnienia
próbując siebie odnaleźć
A jednak jesteśmy tutaj
zaklęci w swoim czasie
czasami zagubieni
Najważniejsze
że wciąż razem