Sens życia - felieton Andrzeja Talarka

Po paru latach pisania wierszy mam już tę mocno ugruntowaną świadomość, że poezji prawie nikt nie czyta. To „prawie” oznacza, że prócz samego piszącego wiersze przeczyta kilku jego kolegów, zazdroszczących mu kolejnego tomiku, a wysłucha ich kilku, może kilkunastu - bo obecność kilkudziesięciu osób jest rzadkością -  tzw. miłośników poezji, których jakiś los zawiedzie na promocję kolejnego tomiku poezji.


Mówię oczywiście o tzw. poetach lokalnych, poetach amatorach, chociaż tak naprawdę te same prawidła rządzą poezją poetów zawodowych, bardziej znanych, wydawanych i promowanych przez same wydawnictwa, tyle tylko że ten krąg odbiorców jest w ich przypadku ciut większy.

Cóż, taki mamy czas i obrażać się na niego nie sposób. Może przyjdzie inny, lepszy i dla tych wielkich, i dla tych nieco większych i dla całkiem malutkich wieszczów, a także dla zwyczajnych grafomanów, spełniających pisaniem swoje niezaspokojone ambicje.

Mielec jest miastem, w którym poetów jest – tak się przynajmniej wydaje – nieco więcej niż w innych o podobnej wielkości ośrodkach. Pewnie to zbieg okoliczności, że ktoś kiedyś założył tu Grupę Literacką Słowo, skupiającą ludzi piszących, i że ta Grupa przetrwała aż pięć lat.

Jej członkowie reprezentują poziom różny, bardzo nierówny, są tu poeci dobrzy i tacy sobie. Są także – gdyby oceniać według kryteriów literaturoznawstwa – najzwyklejsi grafomani. Nie to jest jednak istotą rzeczy. Przynajmniej dla mnie.

Poezja w Mielcu staje się pewnym dobrem lokalnym, wyróżnikiem miasta. Nawet jeśli tak niewielu czyta pisane tu wiersze, to dzięki lokalnym mediom coraz więcej mielczan wie, że są jacyś wariaci, którzy o kwiatkach, bławatkach i chmurkach piszą.

Czy coś z tego wynika? Nie wiem. Może jedynie kolejni ludzie wezmą pióra czy siądą do kompa, by spróbować uliterowić te swoje, czasami skrzętnie skrywane, myśli. Może po tych paru napisanych wierszach rzucą zabawę w poetę, a może jednak staną się inni, inaczej popatrzą na świat i ludzi, może staną się kimś innych, może lepszym nieco. Nie wiem.

Naszła mnie ta refleksja po obejrzeniu filmu z promocji tomiku wierszy Tomasza Pyciora, zatytułowanego Sens życia. Pan Tomasz jest starszym panem, rolnikiem, który na stare lata zaczął pisać i stał się kimś innym niż był. Stał się poetą. Człowiekiem, który inaczej patrzy dziś na ten świat, który oglądał przez kilkadziesiąt lat. I nie jest ważne, co powiedziałby o jego wierszach rasowy krytyk. Jego wiersze są proste i prostolinijne jak on sam. Oddają stan jego duszy i jego patrzenie na świat, w którym przyszło mu żyć.

Może jego wiersze przeczytają nieliczni, może wielu wzruszy tylko ramionami. Ale one zostaną. Coś zostanie po Panu Tomaszu. Ślad na ziemi. Ślad, jakiego nie zostawia większość z nas. Może kogoś wzruszy, może kiedyś wspomni go jakiś jego wnuk, czytając wiersze dziadka, może historyk gminy Czermin zapisze, że był taki facet, co pisał wiersze, może..

To jest piękne, jeśli stary człowiek odnajduje w pisaniu sens życia albo pisaniem tego sensu życia poszukuje.

I dlatego bronię przed różnymi krytykami tej mieleckiej inicjatywy. Bronię Grupy Literackiej Słowo.

Andrzej Talarek

źródło: http://felieton.blog.onet.pl/

 

Please publish modules in offcanvas position.