Marek Henryka, MGL SŁOWO TMZM

Drukuj

Henryka Marek pochodzi z Mielca i tu mieszka. Jest mężatką. Ukończyła Technikum Mechaniczne. Od 1974r. do 2000 r. pracowała w Zakładzie Aparatury Wtryskowej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL – Mielec”, a po restrukturyzacji w Wytwórni Aparatury Wtryskowej Sp. z o.o. w Mielcu. W 2014 roku przeszła na emeryturę.
Lubi robótki ręczne, pasjonuje ją dobra książka, muzyka filmowa, kino akcji, a nade wszystko poezja. Często sięga po wiersze Adama Mickiewicza i księdza Jana Twardowskiego. Kocha życie i przyrodę. Jest miłośniczką podróży, wędrówek po górach i jazdy na rowerze. Dziękuje dobremu Bogu za to, że tak cudownie stworzył ten świat.

Po raz pierwszy zadebiutowała swoimi wierszami w Domu Pomocy Społecznej w Mielcu w 2016 roku na spotkaniu Mieleckiej Grupy Literackiej SŁOWO gdzie wystąpiła, jako gość. W 2017 roku w almanachu MGL „Schowane między słowami” kilka z nich ukazało się drukiem, zaś w 2018 roku w VIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim pod hasłem „Na skrzydłach Dedala” wiersz „Dedal zwycięzca” otrzymał wyróżnienie.

W 2019 roku uczestniczyła w wieczorze poetyckim „Duchem natchnione” w którym zaprezentowała swoją twórczość poetycką i muzyczną.
Prowadzi zespół wokalny Venite, dla którego wraz z Janem Robakiem pisze teksty i muzykę. [link >>>]

18  września 2020 roku odbyła się promocja jej pierwszego tomiku zatytułowanego „Być różą”. [czytaj >>>]

Tak rozpoczęła się i trwa do dziś jej przygoda z Mielecką Grupą Literacką SŁOWO.


Szuflada wspomnień

W pamięci chowam tylko
te dobre chwile,
do których wracam, gdy
życie mocno mi doskwiera.
Wyjmuję je z szuflady wspomnień
i celebruję.
Nabieram nowych sił
i już się nie buntuję.

Zaczynam od nowa!


Niezatarty obraz
Namaluję Twój obraz,
który w mym sercu noszę.
Będzie rozświetlony Twym uśmiechem,
pachnący filiżanką mocnej kawy.

Tyle mam dobrych wspomnień
i czułych myśli o Tobie...

Pamiętam tę zieloną sukienkę w wielkie grochy.
Lubiłam patrzeć,
jak radośnie tańczyły
przy każdym Twym kroku.

W pamięci mam słodki zapach miłości
składany na policzku, co rano.
Twoją cichą obecność
i błogosławieństwo na nową drogę życia.

Dziękuję Ci, Mamo!


Chwała bohaterom
Powietrze przeszywa raz po raz
alarm budzący trwogę.
Oto nadciąga wróg,
by na ukraińskiej ziemi postawić
putinowski but.

Ze świstem lecą bomby,
burzą miasta i wsie.
Najeźdźca nie ma litości.
Nie wzrusza go cierpienie matek i dzieci.

Dzielnie walczysz Ukraino!
Wiara w zwycięstwo dodaje ci sił.
Twym celem jest obronić każdy kawałek ziemi
i wyrwać najeźdźcom to, co gwałtem zagarnęli.
Wypędzić wroga z ojczyzny.

Gdy zapanuje pokój,
zagoją się blizny.
Powrócą tułacze,
co na obczyźnie szukali schronienia.
Wrócą, bo przecież tyle jest do zrobienia.

Być różą
Zobaczyłam dziś, Panie,
różę na Twoim Ołtarzu.
Zachwyciła mnie tym,
że stała tak blisko,
zwrócona w Twą stronę.

O różo!
Jaka jesteś szczęśliwa,
gdy pachniesz przed mym Bogiem
ukrytym w Hostii białej.

Pragnę być różą dla Ciebie!
Kwiatem,
co pachnie przed Tobą.

Zostać u stóp Twoich, Jezu,
i zasłuchać się w Twoje słowo!

Dary jesieni

Chcesz,
to pokażę ci świat
pełen barw
roztańczonej jesieni.

Zobacz, jak czarodziej wiatr
po niebie chmury gna
i pospiesza słońce,
by już usnęło w kolebce ziemi.

I choć nie zakwitną już kwiaty
na zielonej łące,
nie zapachną bławatki i maki,
tak lekkie i drżące,
to lubię cię, złota jesieni.

Popatrz,
jak lato zazdrośnie
chowa swe skarby do kieszeni,
jak figlarnie się śmieje,
jak pokazuje zębiska,
by za chwil kilka
wgryźć się w miąższ słodki
i do końca go wyssać.

O, piękna jesieni,
zakręcona, rozszumiana, roztańczona!
Liście swoje w locie gubisz,
deszczem często zraszasz ludzi,
bo to lubisz.
I ja cię lubię złota jesieni.


Idę za Tobą

Na głos mojego wołania
wychodzisz mi na spotkanie.
Biegniesz!
I ja też spieszę ku Tobie.
Biegnę!
Wyciągam swe dłonie.

Otulasz ożywczym oddechem,
rozkwitam pod Twych oczu spojrzeniem.
Niczego się nie boję, nie lękam,
Twe serce jest moim schronieniem.

Światłem rozjaśniasz mą drogę,
bym się nie potknęła o kamień.
Słyszę słowa miłości,
i idę za Tobą, Panie!

Tyś Drogą, Prawdą i Życiem.
Pokładam ufność w Twym słowie,
ducha Ci mego powierzam
i wyznaję swą miłość, Boże!

Uwielbiam Jezu Twe imię.
Jesteś mej duszy pragnieniem,
duszy mej oczekiwaniem.
Wejdź do mojego serca
i uczyń je swoim mieszkaniem.


Matka Jezusa

Cała piękna jesteś, Maryjo,
Matko Jezusa z Nazaretu,
Matko mego Pana.

Zawsze obecna. Zdrowaś Maryjo,
łaski pełna, Pan z Tobą
Niepokalana.

Widzisz me zatroskanie:
„Nie ma wina”.

Brak mi miłości, nadziei, wiary,
więc tak, jak w Kanie, poproś Syna,
a cud się stanie.

Oczyść me serce, by pustą stągwią było.
Napełnij mnie Jezusa siłą,
bym przemieniona w dobry chleb i wino,
zaniosła Chrystusa tam,
gdzie jeszcze Go nie ma.


Zawołaj mnie, Panie
Zawołaj mnie, bo nie wiem,
którą mam wybrać drogę.
Zawołaj mnie.
Chcę poczuć swoją dłoń
w Twojej mocnej dłoni.

Iść w podróż przez nieznane
i zaufać światłu Odwiecznej Mądrości.
Odrzucić fałszywe powaby,
co sprowadzają na manowce.
Stanąć w prawdzie,
która ma moc wyzwolić.

Ku Tobie, Panie, zwracam swe spojrzenie.
Stąd spływa na mnie pokój i wytchnienie,
jakiego świat dać nie może.
Niech Twoje zwycięstwo
chroni głębiny serca mego
przed naporem złego.


Wena potrzebna od zaraz

Długopis trzymam z gracją w swej ręce
i kartka papieru leży już gotowa.
Wyznaczyłam zadanie
na dzień dzisiejszy.
O, jakże doniosłe i wdzięczne
wiersz napisać,
więc do dzieła!

Skupiam się cała mocno w sobie
i wszystkie siły wytężam,
by powstał wiersz zachwycający
i tak niecodzienny jak burza piaskowa.

W skołatanej głowie, kłębią się myśli
i kreską marszczą spocone czoło.
Nerwowo zerkam raz na zegar,
raz na kartkę, na której, o zgrozo,
nie powstało ani jedno słowo.

Z całego tego pisania
rozbolała mnie głowa.
No cóż, widocznie wena
nie chce na mnie dzisiaj spłynąć.
Odpocznę więc,
a jutro zacznę od nowa.


Uprzejma wizyta

Odwiedziłam dziś znajomego
i zapytałam uprzejmie:
„Co słychać nowego?”

Na to On całkiem spokojnie:
„Dopadła mnie melancholia
i razem z nią w okno
ze smutkiem spoglądam.

Słońce chciało
zabłysnąć na nieboskłonie,
ale jak spojrzało na mnie,
załamało dłonie.

Trochę mnie znużył ten stan rzeczy,
już myślałem na miasto
po flaszeczkę wyskoczyć,
a tu takie miłe odwiedziny!

Chodź, usiądź, pogawędzimy.
Powspominamy stare dzieje,
opowiesz mi ten dowcip
z którego zawsze się śmieję.

Może opuści mnie ta melancholia?...
Jak nie, to przejdzie na Ciebie,
i będzie mi raźniej,
bo dobrych przyjaciół
poznaje się w biedzie!”


Przebaczenie

Jak trudno jest przebaczyć tym,
którzy ranią słowami ostrymi jak nóż.
Spadają na mnie uderzenia
i czuję ból, a Ty uczysz:
„Nadstaw drugi policzek, przebacz!”.

Gdy stoję wyśmiana,
wzgardzona, odarta ze czci,
okrywam się suknią wstydu,
Ty każesz mi oddać jeszcze płaszcz
i mówisz: „Przebacz”.

Pytam więc Ciebie,
licząc, że zmienisz zdanie:
„Ile razy mam jeszcze przebaczyć, Panie?”
I słyszę: „Aż 77 razy”.

Znowu zgrzeszyłam raniąc Twe serce
i widzę ogrom swych win.
Nie chcę Cię, Jezu, już obrażać więcej.
Przebacz mi!


Moje Emaus

Wybieram się w drogę jak najdalej stąd,
a raczej uciekam,
pokonana i niepewna jutra.
Pogubiłam się w tym świecie
zbudowanym na piasku
fałszywych obietnic i reklam.

Bez Ciebie me życie utraciło sens.
Wszystko to ciemność i rozpacz.
Wyruszam więc, by jak uczniowie
w drodze do Emaus Cię spotkać
i poprosić, byś został.

Otwórz me oczy, bym Cię rozpoznała
przy łamaniu chleba i wyznała, żeś
Ty jedyny Bóg, Zmartwychwstały Pan.
Gdy jesteś blisko, moje serce się raduje
i niczego nie lęka. Z Tobą zawsze mogę
„zło dobrem zwyciężać”.


Wyznanie

Miłość za miłość.
Serce za serce.
Dla tego, kto ma wiarę
i kocha prawdziwie,
wszystko jest możliwe.

Uśmiech za cierpienie.
Przebaczenie za grzech.
Łzy za pokutę.
Za wysłuchaną modlitwę,
kwiaty w podzięce,
Jezu, w Twoje składam ręce.


Jest taka miłość

Nie szuka poklasku,
nie goni za szczęściem.
Odważnie los bierze
w swe dłonie.

Z małych rzeczy umie się cieszyć
i w przeszłość
z wdzięcznością spogląda.

Jest taka miłość,
co bierze ze swego i drugiemu odda.
Jej imię to miłość bezinteresowna.


Zatańcz ze mną

To dla Ciebie się wystroiłam
w tiule, wstążki, brokaty.
A Ty na spotkanie przynosisz
bukiecik kwiatów.

Zabierz mnie na bal!
Będziemy tańczyć
aż do utraty czasu.

Zatańcz ze mną, mój miły, jeszcze raz,
to nic, że wiruje podłoga,
a z nią cały świat.

Muzyka cicho gra, a my przytuleni,
zasłuchani w bicie rozgrzanych serc,
tworzymy własną historię.


Dobre anioły

Ukołyszcie mnie, dobre anioły,
bo nie mogę zasnąć.
Użyczcie
zmęczonym powiekom odpoczynku,
niech nadaremnie
nie czekają świtu.
Do rana jest jeszcze przecież
tak daleko.


Tęsknoty nieutulone

Zbieram każdą Twoją łzę z policzka,
każdą zmarszczkę na Twym czole
pragnę pocałować.
Na zawsze zamknąć
drzwi przykrych wspomnień
kluczem zapomnienia.

Jeszcze raz chcę przejrzeć się
w Twych oczach
i zobaczyć w nich skrawek
błękitnego nieba.
Wtulić twarz w Twe dobre dłonie
i doświadczyć przebaczenia.

Mamo, poczekaj!
Nie odchodź tak szybko,
za Twą miłość chcę Ci podziękować.

Za późno, Ty odeszłaś…