Urodzona 19 grudnia 1995 roku w Mielcu. Jest mieszkanką Wadowic Dolnych. Ukończyłam Publiczne Gimnazjum w Wadowicach Górnych w 2011 roku. Obecnie kontynuuje naukę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Konarskiego w Mielcu. Po maturze zamierza studiować na Uniwersytecie Jagielońskim.

 
Jej wiersze są wynikiem bacznych obserwacji świata.Debiutowała na łamach ogólnopolskiego tygodnika "Victor Gimnazjalista", jej wiersze również były publikowane w mieleckiej "Farze", a także znalazły się w książce pod tytułem „Podajmy rękę historii. Obrazy malowane przeszłością”.
 
Finalistka XX  Ogólnopolskiego Turnieju Jednego Wiersza "O Laur Plateranki" w Sosnowcu oraz zajęła IV miejsce oraz tytuł „POETYCKI EXLIBRIS”  w  IX Ogólnopolskim i Polonijnym Turnieju Poetyckim o "Srebrne Pióro Prezydenta Miasta Mielca" Mielec 2013.

 


Wiersz finałowy XX  Ogólnopolskiego Turnieju Jednego Wiersza „O Laur Plateranki” w Sosnowcu)

***
Miałeś duże dłonie.
Tak duże, że mieścił się w nich mój dom.
Zawsze myślałam, że dom powinien być ciepły, jak zupa.
U nas zbyt często wiało chłodem.
Zawsze chciałam zdrowej miłości.
Nieprzeziębionej, zdrowej.
Z Twoich ust kipiała gwałtowność.
Umierałam z Twojej choroby.
A Ty żyłeś z mojej śmierci.
Pamiętam, jak nazywałeś mnie swoim stworzeniem.
A później zatrwożeniem.
Pamiętam, jak krzyczałam:
"To wyjdź, wyjdź razem z drzwiami."
By później sprzedać się za kilka groszy dnia.
Za jedną chwilę, czy dwie.
Wracałeś głodny.
Wódką się nie najadłeś.
Zawsze Ci powtarzałam, że do sytości potrzebujesz miłości.
A Ty myliłeś miłość ze smutnym pożądaniem.
Odchodziłeś i rzygałeś mną.
I dzisiaj chciałabym Ci powiedzieć, że moja miłość już zapleśniała.
Ale wiem, że i dziś za kilka groszy dnia,
za jedną chwile, czy dwie sprzedałabym się.
I dziś mógłbyś mnie brać garściami i tymi brudnymi rękami,
w których mieści się mój dom.

(IV miejsce oraz tytuł „POETYCKI EXLIBRIS”  w  IX Ogólnopolskim i Polonijnym Turnieju Poetyckim o "Srebrne Pióro Prezydenta Miasta Mielca")

***
łącząc suchość twego naskórka z miękkością mego opuszka
jednym i ustawicznym ruchem palca
rozpostarliśmy na sklepieniu nasze niebo
umiejętnie na nim zamocowaliśmy gwiazdy
o śmiechu dziecka i zapachu potu
wskazujące drogę podczas bolesnych rejsów
przytakiwaliśmy kiwając głowami
że nie dadzą się strącić nawet nam samym

łącząc suchość twego naskórka z miękkością mego opuszka
jednym i ustawicznym ruchem palca rozpostarliśmy słońce
zagłuszające swym chichotem moce błyskawic
płonące z żarliwością podczas rzęsistych ulew
wierzyliśmy, że póki ono daje nam dni
a gwiazdy świecą nocą - niebo nie upadnie

nasze stworzenie świata nastąpiło za jednym poruszeniem
miękkości i suchości opuszka - naskórka

spacerując dziś pod nitką wiszącego nieba
przedzieram się przez zarośnięte ścieżki
słońce nad nimi dawno już zgasło
wrastam w tę ziemię uszami czekającymi na chichot gwiazd
i oczami łaknącymi ich widoku z zamglenia
i pół paluszkiem, pół opuszkiem kurczowo trzymającym się nitki nieba
muskanym przez ostatni dotyk gorących promieni

 (Poniższe wiersze były publikowane w Farze Mieleckiej)

Jezus
odziany w szkarłatną szatę uszytą nitka po nitce i krwinka po krwince
ozdobiony wieńcem różanym
zajmujący trójrożny akacjowy tron
rozpina ramiona jak gdyby chciał objąć cały świat
znany mu od stóp prostytutek po głowy faryzeuszy
obraca w palcach rąk i stóp mosiężne kolce

Jezus staje się królem

białka oczu Ew i Adamów tężeją z osłupienia
ciała rosną od wzbierającego się w nich wstydu
umysły pękają od poznania prawdy

***

Mogłabym tańczyć dla Ciebie boso po śniegu
Gdybyś tylko chciał
To nieważne, że nadchodzi lato
Przecież Cię kocham
Śnieg urośnie

Dwa pantofelki

jest taki piękny księżyc
i piękna noc
jesteś tutaj
dobre i złe wróżki już odleciały
nieważne
jesteś tutaj
mam dwa pantofelki
Ty budujesz zamek z piasku
a ja ślepa liczę cegły
i martwię się czy wystarczy do jutra
już dawno po północy

(Poniższe wiersze były publikowane w ogólnopolskim czasopiśmie młodzieżowym Victor Gimnazjalista)

***
jestem tu sama właściwie
tylko z ciszą niesprzeczne prowadzę dialogi
czuję jak cierpi kostka z bruku
twardo przez nas wydeptana
ja widziałam załamaną matkę
ździebłka rozwietrzonego
słyszałam wiatru drwiący śmiech
zauważyłam jak las gnije
jak na ulicy, nawet te cegły krwiste duszą się
jak pojazd je dumnie zatruwa
wy nie patrzycie na
niewyrastające chwasty
nierozlaną kroplę wody
nawet na poczekaniu
nie mówicie o
niepalących się domach
niezagubionych przedmiotach

przykro mi teraz,
że nikt nie uważał,
gdy ja umierałam

Niechciane fantasy

 Przepraszają za leżący na szafce nóż i prawy policzek
Boją się siadać na krzesłach i kroić chleb
Są ludzie, którzy nie potrzebują fantastyki
Potwory żyją z nimi a wojna wciąż trwa

Please publish modules in offcanvas position.